Jacek Kurski podkreślił, że to nie "ziobryści" odpowiadają za rozłam w PiS. "My niczego nie dzieliliśmy. My jesteśmy ofiarami" - zaznaczył. Wyjaśnił jednocześnie, że kierownictwo PiS nie chciało słuchać uczciwej krytyki. - PiS przegrało po raz szósty wybory. Po każdych wyborach była zapowiadana dyskusja o odnowie. Ale dyskusji nie było. Tym razem granica tolerancji dla błędów została przekroczona. Prawica nie może więcej przegrywać. PO zwija państwo i psuje kraj. To przestaje być śmieszne - stwierdził polityk.

Reklama

Kurski zapewnił jednak, że "kochał Prawo i Sprawiedliwość". "Oddałem tej partii najlepsze lata i pomysły. Dlatego trudno mi odnosić się do niej krytycznie. Nie ukrywam jednak, że szczególnie w ostatnim czasie czułem się, jakbym był w kolonii karnej połączonej z przedszkolem, a nie partii politycznej. Kaczyński powinien być jak dyrygent. W ręku batuta, wsłuchany w skrzypce, w świetne brzmienie wiolonczeli. Ale batuta pomyliła się dyrygentowi z batem. U nas (w Solidarnej Polsce - red.) będzie obowiązywał inny styl" - przekonywał.

Kurski twierdzi, że Kaczyński straci monopol. "Dzięki nam prawica wygra - powiedział. - Będziemy także partią solidarnego państwa i sprawiedliwości społecznej. Będzie na też różnił stosunek do Unii Europejskiej. Kaczyński jest w retoryce twardy, a w decyzjach miękki. My zupełnie na odwrót: w mowie spolegliwi, w decyzjach twardzi. Do tego w naszej partii będzie miejsce na normalną debatę - wyliczał Kurski.

Przyznał jednak, że "politycznie uformował go Jarosław Kaczyński. - Mam do niego, nawet jeśli formułuje nieprawdziwe tezy, dożywotni szacunek. Jarosław Kaczyński to najważniejszy polityk mojego życia. Zrobimy to, czego mu się nie udało - zapewnił.

Trwa ładowanie wpisu