Donald Tusk najwyraźniej spodziewał się pytania o urlop, bo przygotował się do odpowiedzi na temat swoich dni wolnych i dni wolnych, z których korzystał Jarosław Kaczyński, gdy był premierem.
W 2008 roku wziąłem jedenaście dni, w 2009 dziesięć, w 2010 roku dziewięć, a w 2011 pięć - wyliczał premier, zapytany przez dziennikarza "Gazety Polskiej Codziennie" o swój wypoczynek. Pytanie miało związek z ostatnimi wypowiedziami Jarosława Kaczyńskiego, który sugerował - odnosząc się do konfliktu między Prokuraturą Generalną a Naczelną Prokuraturą Wojskową - że gdy w Polsce dzieje się coś ważnego, to Donald Tusk akurat znajduje się na urlopie.
Ale tym razem szef rządu odpowiedział celną ripostą również szefowi PiS. - Jarosław Kaczyński w 2007 roku był na urlopie przez siedemnaście dni, a za osiemnaście dni wypłacono mu ekwiwalent- podkreślił.
Nie mówię, że jestem stachanowcem. Kiedy potrzebuję wypoczynku, by lepiej pracować, wykorzystuję czas wolny i wypoczywam - przyznał premier.
Ale nie przyjmuję złośliwości prezesa Kaczyńskiego, bo trafia kulą w płot, a dokładnie sobie w kolano - odparł na zarzuty Donald Tusk i dodał złośliwość pod adresem dociekliwego dziennikarza: - Mam nadzieję, że "Gazeta Polska Codziennie" dokładnie opisze, ile wziąłem urlopu, a ile prezes Kaczyński.