- Zadzwoniłem i zapytałem, co mam dalej robić, czy oni to mogą jakoś sprawdzić, namierzyć. Powiedzieli, że nie widzą ruchu tableta i zapytali, czy mają go zablokować i wykasować wszystko – opowiada Joński.

Jak pisze "Wprost" posłowi było jednak szkoda danych. – Pomyślałem, poczekajmy, może się jeszcze znajdzie, zwłaszcza że zaginął na terenie Sejmu. Na to mój rozmówca stwierdził, że nie ma problemu, bo mi wszystko zgra na płytkę. Wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Jak to wszystko? Dopytałem jeszcze, czy pocztę prywatną też. Usłyszałem, że prywatną też. Na płytkę – zapewnia Joński.

Reklama

Kancelaria Sejmu sama administruje i zarządza poselskimi tabletami. Informatycy mogą zdalnie zablokować albo wykasować dane – potwierdza dyrektor Wydziału Informatyki Zbigniew Jabłoński.

Ale zaprzecza: Nikt posłów nie śledzi, funkcja namierzania GPS została w ogóle wyłączona. Informatycy nie mogą odtworzyć żadnych danych poza książką telefoniczną posła. Nie wiedzą, na jakie strony wchodzą posłowie ani jakie otwierają dokumenty, nie mają też dostępu do poczty. System – jak przekonuje Jabłoński – może tylko prowadzić statystyki, czyli np. pokazywać, ilu posłów otworzyło jakiś druk sejmowy.

Kilka miesięcy temu wszyscy posłowie zostali wyposażeni w tablety. Kancelaria Sejmu zamówiła 500 sztuk tych urządzeń.