Największym mankamentem tej debaty jest niezaproszenie ministra finansów (Jacka Rostowskiego - PAP). To tak jakby dyskutować o pieczeniu chleba i piekarza nie zaprosić. Bez ministra finansów ta debata jest bardzo ułomna, zamienia się w naukowe seminarium. Obecność ministra finansów czyniłaby tę debatę bardziej osadzoną w realiach rządzenia państwem.
To trochę wskazuje na intencje, że chodzi bardziej o spektakl działań opozycji niż o rzeczywistą debatę nad stanem finansów i gospodarką państwa. Ale każdy gospodarz ma prawo i do zaproszenia gości i do podania na stole własnych potraw. Mnie przy tym stole bardzo brakuje ministra finansów, bo jego udział byłby tam niesłychanie pożądany (...)
Pytanie brzmi, czy pan prezes (Jarosław Kaczyński-PAP), jeżeli wysłucha głosów krytycznych w tej debacie, to zmieni swoje propozycje ekonomiczne, czy nie. Jeśliby się okazało, że rzeczywiście pod wpływem opinii ekspertów pan prezes Kaczyński i PiS jest w stanie zmienić swoje propozycje, to znaczy, że debata ma sens. Jeśli się okaże, że w tej debacie będą padały różne krytyczne wypowiedzi na temat programu PiS-u, a ta propozycja zostanie niezmienna, to znaczy, że zaproszeni tam ekonomiści zostali użyci w roli halabardników, z którym prezesowi ma być po prostu do twarzy.