Jeśli to jest temat kontrowersyjny, to trzeba się z nim zmierzyć - przekonuje wicemarszałek Wenderlich. Uważamy że będziemy pierwszym prezydium Sejmu, które rozpocznie w tej sprawie dyskusję - dodał.

Przypomina, że premie przyznawane są zgodnie z regulaminem Sejmu od 20 lat, przy czym nagrody, które marszałek przyznała w tym roku, choć wysokie, to są jednak niższe niż w poprzednich kadencjach.

Reklama

Premie dla prezydium to nie meteoryt, nie pojawiły się nagle - podkreślał na antenie TVN24.

Dopytywany, dlaczego nie chciał całej sprawy komentować wczoraj wyjaśnia, że już był spóźniony na ważną konferencję.

Dziennikarze muszą wziąć pod uwagę, że poseł jeśli idzie, to nie po to, żeby się przespacerować jak na deptaku w Ciechocinku - wyjaśni.

O premie wicemarszałek Wenderlich był pytany także przez Radio ZET. Co dziennikarz usłyszał w odpowiedzi?

Pan część swojego wynagrodzenia, ja część swojego wynagrodzenia i premii, i fundujemy jakiś komputer dla domu dziecka - zaproponował Wenderlich.

Ponieważ to z moich podatków idzie na pensje dla pana marszałka, to nie wiem dlaczego pan marszałek rozporządza moimi zarobkami - usłyszał polityk z ust dziennikarza.

Reklama

Pan jak był skąpy, tak pozostaje skąpy i nie chce pan otworzyć swojej kieszeni - skwitował wicemarszałek z SLD.

Po tym jak wokół tematu premii rozpętała się medialna burza, Dariusz Joński, rzecznik SLD napisał na Twitterze, że Wenderlich ma swoją nagrodę przekazać na hospicjum dla dzieci w Toruniu. SLD przeprosiło także za zachowanie wicemarszałka.

Wiadomo już także, że premie na cele charytatywne przekaże wicemarszałek PiS Marek Kuchciński. Posłanka Jolanta Szczypińska ogłosiła na Twitterze, że jej partyjny kolega wydał w tej sprawie oświadczenie.