Związkowcy zaczynają dzisiaj serię protestów, domagając się m.in. rzeczywistego dialogu społecznego w ramach Komisji Trójstronnej, odwołania ministra pracy i przewodniczącego komisji Władysława Kosiniaka-Kamysza, rezygnacji z elastycznego czasu pracy oraz przyjęcia ustawy wymuszającej szybszy wzrost płacy minimalnej.

Reklama

Lech Wałęsa już na początku powiedział, że jako były związkowiec ma poważny dylemat, za kim się opowiedzieć. – Sercem jestem z Solidarnością i Dudą. Głową jestem z Tuskiem i za rozwiązywaniem problemów w sposób demokratyczny. Jeżeli związkowcy powiedzą skąd brać, żeby dać, to będę i głową i sercem z nimi – mówił w TVP Info.

– Uczciwie walczyłem o demokrację i wolność, wiedząc, że budowa systemu na początku będzie trudna, bo trzeba będzie nie zauważyć kilku rzeczy, aby Polska się podnosiła. Dzisiaj wiele rzeczy mi się nie podoba – dodał były prezydent, który uważa jednak, że ulica nie jest miejscem do zmian w rządzie.

– Nawet gdyby teraz udało się związkowcom i premier podał się do dymisji, to następny premier będzie naprawdę krótko urzędował. Nie chciałabym się odwoływać do moich zwolenników w obronie demokracji. Ale jak będę musiał, zrobię to – ostrzegał.

Wałęsa dał wyraz swojemu niezadowoleniu w sprawie sojuszu Solidarności z OPZZ. – Oni nas zdradzili w najgorszym momencie. Najpierw bym poprosił o przeproszenie i zauważenie błędów – podkreślił.

Były prezydent stwierdził, że wszelkimi możliwymi sposobami „będzie bronił demokracji”.