Z jednej strony patrzę z dumą na dokonania Polski i Polaków. Z drugiej widzę, że koniunktura na naszych granicach pogorszyła się. Na Ukrainie prowadzone są działania wojskowe - mówił Radosław Sikorski. Rosyjskie działania na Ukrainie w sposób oczywisty łamią prawo międzynarodowe. Powiedzmy jasno - mniejszość na Ukrainie nie była prześladowana - twierdził minister. Polska polityka zagraniczna będzie wierna antycznej maksymie "Rozum wyższy niż siła" - stwierdził.

Reklama

Jego zdaniem, należy się cieszyć i współpracować z Rosją, gdy przestrzega ona zasad międzynarodowej współpracy. Gdy jednak zagarnia terytorium sąsiada, sprawa wygląda inaczej - mówił. Dodał jednak, że należy mieć w sobie tyle pokory, żeby wiedzieć, że "Moskwa nie przestraszy się kwiecistych przemów i tupania nogą niektórych polityków.

Sukces naszych przemian sprawia, że chcemy natchnąć naszymi sukcesami naszych sąsiadów. Stąd zrodził się pomysł Partnerstwa Wschodniego, które ma przekształcić kraje byłego bloku radzieckiego w nowoczesne demokracje. Plan ten nie zagraża nikomu - tłumaczył Sikorski. Jego zdaniem istnienie silnych i niepodległych krajów bałtyckich, Białorusi i Ukrainy są fundamentem polskiej polityki zagranicznej, tak jak chciał Jerzy Giedroyć.

Wytknął PiS-owi, że plan ten krytykowano, jako "pomysł niemiecki", ale partnerstwo to przynosi efekty. Większość państw Unii mówi w sprawie Wschodu głosem Warszawy. Najlepszą oceną Partnerstwa Wschodniego jest to, że Putin uważa je, niesłusznie, za główne zagrożenie dla planów odbudowy imperium - stwierdził.

Zdaniem Sikorskiego, kryzys na Ukrainie pokazał słabość dyplomacji Unii Europejskiej - brakuje mechanizmów solidarności,które uratowałyby państwa członkowskie przed zemstą gospodarczą Rosji. Szef polskiej dyplomacji uważa, że mimo kryzysu na Ukrainie Partnerstwo Wschodnie dalej się rozwija - dowodem na to są plany podpisania umowy stowarzyszeniowej z Mołdawią, a także udzielenie pomocy finansowej Ukrainie.

Sikorski liczy też na poprawienie stosunków z Białorusią, choć byłoby łatwiej, gdyby nie było tam rosyjskiej infrastruktury wojskowej, a Łukaszenka nie przykręcał śruby zarówno opozycji, jak i polskiej mniejszości.

Minister, wracając do spraw ukraińskich, przypomniał, że mieszkańcy tego kraju domagają się poszanowania integralności ich kraju. Gdy Ukraińcy odtwarzali struktury rządowe, ich kraj padł ofiarą rosyjskiej agresji. Najpierw Moskwa zajęła Krym, a potem zaczęła destabilizować sytuację na wschodzie Ukrainy - stwierdził. To, co działo się na Krymie było wojną - uznał. Odrzucił oskarżenia o obecność polskich bojowników na Ukrainie i szkolenia bojowników Majdanu w naszym kraju. W tych doniesieniach nie ma nawet cienia prawdy - grzmiał.

Reklama

Stwierdził, ze referendum na Krymie jest nielegalne. W cywilizowanym świecie dyskusja nie odbywa się pod lufami kałasznikowów - zauważył. Uznał też, że Rosja rzuca wyzwanie Zachodowi, a tego konfliktu nie wygra, bo przewaga ekonomiczna Unii i Stanów jest miażdżąca. Przekonujemy się, że Rosja nie utrzymuje zasad polityki międzynarodowej. Moskwa zdaje się mieć własną wizję świata. Rozpad Związku Radzieckiego był upokorzeniem. Rosja bowiem nie do końca pojęła, jakim nieszczęściem dla świata był sowietyzm - krytykował.

Jego zdaniem Moskwa realizuje dawny, imperialny plan jednoczenia ziem ruskich pod berłem carów. Gdyby zaakceptować rosyjski punkt widzenia, to stosunkami międzynarodowymi powinno rządzić prawo silniejszego. Zachód to przeciwnik, a Rosja to oblężona twierdza, broniąca się przed dekadencją - uważa. Każdy mieszkaniec Rosji, który nie zgadza się z tą wizją, jest uznany za dysydenta - mówił.To nie Zachód odtrącił Rosję. To Moskwa sama wybrała drogę anachronicznego rozwoju - zauważył.

Jak reagować na działania Moskwy? "Reakcja powinna być stanowcza, ale wyważona. Z jednej strony sankcje, a z drugiej wysiłki dyplomatyczne, by uspokoić sytuację na Ukrainie - stwierdził. Przyznał jednak,że ciężko jest w tej sprawie uzyskać jednomyślność 28 państw członkowskich.

Co roku kolejni szefowie MSZ przedstawiają posłom w Sejmie to, co udało się zrobić, a także plany i założenia polskiej polityki zagranicznej. Wschodni sąsiedzi Polski zawsze pojawiali się wśród priorytetów, ale w tym roku wystąpienie ministra Radosława Sikorskiego napisało samo życie.

Sikorski uważa też, że Polska jest bezpieczna dzięki obecności w NATO. Przypomniał, że mamy dobrze wyszkoloną i doświadczoną armię, wspieraną przez sojusznicze jednostki, które ostatnio przybyły do polskich baz. Ilość sił NATO-wskich będzie wzrastać - mówił. Jego zdaniem to dowód na to, ze w razie niebezpieczeństwa, Polska sama nie zmierzy się z agresorami. Zauważył też, że warto by pomyśleć o stworzeniu jednolitych europejskich sił zbrojnych.

Sikorski mówił też o problemach globalnych, w których rozwiązaniu bierze także udział Polska - jak choćby uspokojenie konfliktu w Syrii. Jego zdaniem, sukcesy na arenie międzynarodowej dowodzą, że Polska jest gotowa by uzyskać niestałe członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Sikorski bronił też członkostwa w Unii Europejskiej. Wspólnota to nie eurogermania, ani "masoński bezbożny pomysł". Większość naszych firm nie zbankrutowała, a Niemcy nie przejęli naszych ziem. Nie narzucono nam też związków partnerskich, czy złagodzenia ustawy antyaborcyjnej. Nasi eurosceptycy chcą wrócić do Unii, jako stref wolnego handlu, a jednocześnie chcą, by Wspólnota stanowiła jedność wobec Rosji. Żadna strefa wolnego handlu jeszcze nikogo przed niczym nie obroniła. Jeśli Wspólnota ma spełniać swoje zadania, musi być Unią polityczną - zauważył.

Chce też, by Polska wstąpiła do strefy euro, bo tylko w ten sposób nasz kraj stanie się w pełni bezpieczny. Tworzenie współzależności między innymi państwami Europy, leży w naszym interesie - mówił.