Podczas zaprzysiężenia Ewa Kopacz zapowiedziała, że w ciągu miesiąca zacznie przegląd na stanowiskach wiceministrów. Jak wynika z naszych nieoficjalnych rozmów z politykami Platformy Obywatelskiej, szykuje się kobiecy desant do rządu. W zeszłym tygodniu premier spotkała się w kobiecym gronie, z posłankami Platformy. Potwierdziła, że wkrótce dojdzie do przetasowań, w których preferowane będą panie. Podobną politykę prowadził Donald Tusk, co miało dać PO poparcie centrolewicowego elektoratu opowiadającego się za parytetami. Jednak w przeciwieństwie do Tuska, Kopacz z kwot czyni swoją ideologię.
– Podziela zdanie Margaret Thatcher, która powiedziała: Jeśli chcesz, by coś zostało powiedziane, powierz to mężczyźnie. Jeśli chcesz, by zostało zrobione, powierz to kobiecie – opowiada jedna z posłanek PO.
Sytuacja nowej premier jest komfortowa. W momencie dymisji rządu Tuska wiceministrowie, podsekretarze stanu i wojewodowie z automatu składają dymisję. Zgodnie z ustawą o Radzie Ministrów nowy premier ma trzy miesiące, by zdecydować, czy je przyjąć. Taki przepis został wprowadzony, by w momencie zmiany ekipy rządowej zachowana została ciągłość administracji i nowy rząd mógł ją przejąć bez większych zakłóceń w bieżącym zarządzaniu krajem.
Szczebel wiceministerialny jest o tyle ważny, że większość rozstrzygnięć dotyczących rządowych projektów ustaw zapada właśnie na nim. Później są w zasadzie jedynie zatwierdzane na szczeblu Rady Ministrów. Ta angażuje się bowiem tylko w najbardziej gorące spory.
W tej chwili w kancelarii premiera i poszczególnych resortach na stanowiskach sekretarzy i podsekretarzy stanu pracuje 25 kobiet. Najwięcej – cztery – w resorcie finansów, gdzie odpowiadają za m.in. budżet i administrację podatkową. Trzy pracują w kancelarii premiera. Po dwie w sześciu resortach. Między innymi: gospodarki, infrastruktury i rozwoju oraz spraw zagranicznych. Jeśli premier Kopacz będzie chciała być konsekwentna i umieścić w kierownictwie każdego ministerstwa choć jedną kobietę, to na jej celownik trafią trzy ministerstwa: Sprawiedliwości, Środowiska i Zdrowia. Tu na szczeblu wiceministra czy podsekretarza stanu nie ma żadnej kobiety.
Cezary Grabarczyk dokonał pierwszej zmiany na szczeblu kierownictwa resortu. Wnioskował do Kopacz o przyjęcie dymisji sekretarza stanu Michała Królikowskiego. Na razie unika deklaracji, czy następcą Królikowskiego będzie kobieta. Minister środowiska Maciej Grabowski przyznał, że nie robił przymiarek do zmian w swoim resorcie, ale ma świadomość, że rozmowa z Ewą Kopacz może dotyczyć także tej kwestii. Resort zdrowia z kolei mimo zapowiedzi premier liczy, że zmian nie będzie.
– One będą, ale w uzgodnieniu z ministrami. To w końcu ich najbliżsi współpracownicy – jest tymczasem pewien jeden ze współpracowników szefowej rządu. – Wstępne rozmowy były już prowadzone z kandydatkami – zdradza osoba z PO.
Wśród posłanek Platformy, które są wskazywane jako te, które mają największe szanse, jest Urszula Augustyn, wiceszefowa klubu PO w Sejmie i wiceszefowa sejmowej komisji edukacji, która miałaby się znaleźć w resorcie Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Z kolei do resortu zdrowia mogłyby trafić posłanka Beata Małecka-Libera lub senator Alicja Chybicka. Obie są lekarkami i wiceszefują: pierwsza sejmowej, a druga senackiej komisji zdrowia. Z kolei do któregoś z resortów gospodarczych lub kancelarii premiera może trafić Krystyna Skowrońska, szefowa sejmowej komisji finansów i jednocześnie zaufany polityk Ewy Kopacz. Wśród innych kandydatek wymieniane są jeszcze wiceszefowa klubu PO Izabela Mrzygłocka i była minister sportu Joanna Mucha.
Tak jak w przypadku ewolucji pojęcia minister, dla którego stworzono termin „ministra”, niebawem dla sekretarza stanu może powstać odpowiednik sekretara.