We wtorek zarząd KOD przyjął uchwałę wyrażającą brak zaufania do Kijowskiego jako przewodniczącego stowarzyszenia i wzywającą go do niezwłocznego ustąpienia z tej funkcji. Po tej decyzji Kijowski mówił, że nie widzi żadnego powodu, by ustępować. - Oczywiście zarząd może apelować, ale ja swoją funkcję sprawuję wobec tysięcy koderek i koderów, i to oni będą podejmowali w tej sprawie decyzję w już niedługich wyborach - podkreślił w TVN24.
Na początku stycznia "Rzeczpospolita" i portal Onet podały, że pieniądze ze zbiórek publicznych na KOD trafiały do firmy lidera KOD Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Chodzi o faktury na łączną kwotę 91 tys. 143,5 zł za usługi informatyczne, jakie firma Kijowskiego wykonała dla Komitetu. Kijowski mówił, że pieniądze, które trafiły na konto spółki MKM-Studio, nie pochodzą "z puszek", lecz były to darowizny.
- KOD jest w kryzysie. Podlega zmasowanemu atakowi. Nic dziwnego – w ostatnich miesiącach pokazaliśmy naszą siłę, co potwierdzają właśnie te zmasowane ataki - ocenił Kijowski we wpisie na Facebooku.
- Pewnie większość z was pamięta, że w czasach słusznie minionych komunistyczna władza najchętniej sięgała po kompromitację, kiedy walczyła z przeciwnikami. A skompromitować w Polsce najłatwiej za pomocą skandalu obyczajowego, albo finansowego. Już obu tych metod spróbowano wobec mnie, aby osłabić KOD - dodał.
W ocenie Kijowskiego w ciągu ostatnich dwóch tygodni realizowany jest w tej walce precyzyjnie ułożony plan oraz codziennie zadawane są kolejne ciosy.
- Kiedy w pierwszych dniach z dosyć powszechnie znanych informacji zrobiono sensację i niespodziewanie ujawniono "aferę", byłem spokojny, że szybko to wyjaśnię. Jednak złożono wobec mnie doniesienie do prokuratury, co znacznie skomplikowało możliwość wyjaśniania tej sprawy. No i każdy kolejny cios zajmował uwagę i czas, uniemożliwiając podjęcie rzetelnych wyjaśnień - napisał lider KOD. Dodał jednocześnie, że szykuje on informację, która pozwoli każdemu wyrobić własne zdanie na temat doniesień medialnych.
We wpisie Kijowski zwrócił ponadto uwagę, że obecne trwają wybory w KOD w regionach, a za półtora miesiąca ma odbyć się krajowy zjazd delegatów. W jego ocenie, to właśnie z tego powodu mamy do czynienia z atakami na szefa Komitetu. - Nie możemy pozwolić, aby (ten atak) zakłócił sprawny przebieg wyborów. Organizacja, która od ponad roku walczy o demokratyczne standardy nie może funkcjonować bez demokratycznie wybranych władz - podkreślił.
Kijowski poinformował też o podjęciu decyzji w sprawie kandydowania w wyborach władz KOD. - Będę kandydował na przewodniczącego zarządu regionu Mazowsze. Chcę, bo jestem w KOD od początku. Chcę, bo ostatni rok mojego życia związał mnie z KOD-em na dobre i na złe. Chcę, bo KOD potrzebuje dzisiaj doświadczonego i odpowiedzialnego przywództwa. Chcę, bo nie mogę pozwolić by "ciemna strona" była górą! - oświadczył.
Jak dodał codziennie odbiera dziesiątki sygnałów od członków KOD, by wziął na siebie odpowiedzialność za dalsze losy Komitetu. - Muszę, bo nie mogę, bo nie chcę Was zawieść! - zadeklarował. - Z tych samych powodów chcę i muszę kandydować na przewodniczącego zarządu głównego Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji - zaznaczył.
Kijowski ocenił, że gdyby teraz "usunął się w cień" jego adwersarze "dopiero by mieli używanie". "Misternie zaplanowany atak okazałby się skuteczny" - napisał.