Od 1 stycznia obowiązują zliberalizowane przepisy dotycząca wycinki drzew na prywatnych posesjach. Zgodnie z nimi właściciel nieruchomości może bez zezwolenia ściąć drzewo na swojej działce, bez względu na jego obwód, jeśli nie jest to związane z działalnością gospodarczą. Projekt ustawy, która umożliwiła te zmiany, został złożony w Sejmie przez grupę posłów PiS. Przepisy ustawy wzbudziły społeczne protesty.
Rzecznik PO Jan Grabiec powiedział, że ustawa o ochronie przyrody przyjęta 16 grudnia przynosi ogromne szkody i "pozostawia Polskę w trocinach". Zdaniem polityka Platformy prezes PiS Jarosław Kaczyński, zapowiadając we wtorek zmianę ustawy, jedynie przyspieszył wycinkę drzew.
We wtorek Jarosław Kaczyński zapowiedział, że wniesiona zostanie poprawka do ustawy o ochronie przyrody. Nie będzie ona uchylać możliwości wycinki drzew na prywatnych posesjach, ale - jak mówił szef PiS - "uniemożliwi tego rodzaju wykorzystywanie tej ustawy, które rzeczywiście miało miejsce ostatnio - to znaczy wycinanie drzew w jakichś większych zespołach po to, żeby w sposób bardzo prosty tworzyć podstawy dla inwestycji, żeby omijać te wszystkie ograniczenia, których istnienie jest racjonalne".
Jak ocenił Grabiec, od wtorkowej konferencji Kaczyńskiego można zaobserwować przyspieszenie pracy deweloperów, którzy "starają się zdążyć z masową wycinką drzew przed tym, kiedy PiS przedstawi propozycje zmiany ustawy".
- Takie działanie przynosi albo kompletnie odwrotny skutek od zamierzonego i pan prezes Kaczyński stracił całkowicie wyczucie chwili, albo też jest działaniem kompletnie zamierzonym i służy jedynie sprawieniu wrażenia, że PiS-owi zależy na ochronie drzew - mówił rzecznik PO.
Podkreślił, że ostatnie wycinki drzew m.in. w Łebie, Pruszkowie oraz parku Szczęśliwickim w Warszawie to jedynie symbol tego, że setki tysięcy drzew są wycinane w całej Polsce.
Grabiec przypomniał również, że PO złożyła projekt nowelizacji ustawy, który miał za zadanie "uszczelnić" przepisy dot. możliwości wycinki drzew, jednak - jak dodał - klub PiS odrzucił wprowadzenie projektu do porządku obrad.
Rzecznik PO - nawiązując do słów, które miał wypowiedzieć prezes PiS w trakcie spotkania z warszawskimi posłami PiS-u, że w ustawie tej "widać lobbing" - powiedział, iż obawia się, że "tym pierwszym lobbystą jest minister Jan Szyszko".
Według polityka Platformy z oświadczenia majątkowego ministra środowiska wynika bowiem, że jest on "jednym z największych posiadaczy ziemskich w Polsce, jeśli chodzi o grunty rolne i leśne".
- Pan minister Szyszko, według własnego oświadczenia, dysponuje milionami hektarów gruntów, to jest jego oświadczenie powtarzane co roku - dodał poseł PO.
Zdaniem Grabca wartość gruntów, w wyniku obowiązującej obecnie ustawy, mogła wielokrotnie wzrosnąć, bo "bezkarna możliwość wycięcia drzew sprawia, że mogą stać się gruntami inwestycyjnymi, budowlanymi".
- W normalnych warunkach procedura "odlesienia" tych gruntów wymagałyby bardzo wielu zgód i opłat - podkreślił.
Posłanka PO Gabriela Lenartowicz oceniła, że przed wycinką drzew nie może uchronić nawet okres lęgowy ptaków, ponieważ ewentualną wycinkę chroni jedynie "zakaz umyślnego niszczenia gniazd, jaj i płoszenia gatunków ptaków ściśle chronionych".
Jak zaznaczyła, istotny jest również fakt, że zgodnie z ustawą ulegają zawieszeniu podstawowe dyrektywy ochronne, które obowiązują w UE, w wyniku czego "od stycznia leśnicy mogą robić w lesie co im się żywnie podoba". "Mogą robić wszystko, co uznają, że jest zgodne z racjonalną gospodarką leśną. A jak pan minister i obecnie szef lasów postrzega racjonalną gospodarkę leśną, to już wiemy" - dodała Lenartowicz.
- Ile z tych gruntów, w posiadaniu których jest minister Szyszko, to są lasy i co tam się dzieje w tych lasach? - pytała.