Chodzi o Konrada M., który wraz z 13 innymi osobami miał zarabiać na handlu kobietami, w tym ich sprzedaż do Włoch i Grecji. Muzyk z KOD miał być przy tym głównodowodzącym grupy. "Kolejne zarzuty dotyczą ograniczania wolności innego człowieka i czerpania korzyści z uprawiania prostytucji przez inną osobę", podaje też "Rzeczpospolita".

Reklama

"W KOD temat pojawił się ponad rok temu i nikogo – z liderami ruchu na czele – nie podniecił niezdrowo. Rozdęta do granic wytrzymałości historia, którą »ziobrowe« służby próbowały poprawić swoje statystyki w latach 2005–2007, nie wytrzymała próby czasu i zderzenia z faktami" – komentował sam zainteresowany 26 marca w mediach społecznościowych.

Wiadomo jednak, że Konrad M. został swego czasu zatrzymany, ale wyszedł za kaucją i miał dozór. – Zabrano mi paszport, ale niemal wszystko zostało mi zwrócone i mogę swobodnie podróżować po świecie – mówi teraz w rozmowie. Po czym dodaje: – Zawsze powtarzam, że wiem, jak było naprawdę. Przecież to mogłoby być nawet dożywocie, bo handel ludźmi jest zbrodnią. Zresztą to ogromnie hańbiący zarzut. Jedyne uczciwe rozstrzygnięcie, poza wyrokiem uniewinniającym, to – w tych czasach i przy mojej obecnej działalności – wyrok w zawieszeniu.

21 i 24 kwietnia w procesie M. mają się odbyć mowy końcowe, po których powinien zapaść wyrok.