Odwołanie generała Kraszewskiego wpłynęło do kancelarii premiera, w tej chwili upoważnieni pracownicy rozpoczęli analizę dokumentów, które zostały przekazane. Będziemy spokojnie analizowali te dokumenty. Kancelaria premiera, jako druga instancja, ma dwa miesiące na rozpatrzenie odwołania - powiedział Kamiński dziennikarzom w Sejmie.
Podchodzimy do tego bez emocji, przejrzymy, przeanalizujemy wszystkie dokumenty i jestem przekonany, że będzie to rzetelna ocena tych materiałów - dodał.
W czerwcu ub. r. podległa MON Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła wobec gen. bryg. Jarosława Kraszewskiego, dyrektora departamentu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi w prezydenckim BBN, postępowanie sprawdzające. Oznaczało to czasowe odebranie mu dostępu do informacji niejawnych. W grudniu SKW cofnęła mu dostęp do tych informacji; generał odwołał się od tej decyzji.
Według BBN, w uzasadnieniu nie podano powodów tej decyzji. MON twierdziło, że uzasadnienie w jego części jawnej zostało dołączone do decyzji.
W listopadzie ówczesny szef MON Antoni Macierewicz mówił, że przyczyną wszczęcia postępowania sprawdzającego wobec Kraszewskiego "jest pojawienie się nowych informacji wskazujących na to, że może on nie być władny dotrzymać tych kryteriów, które są wymagane przez tajemnicę państwową".
Sam Kraszewski, pytany o przyczynę wszczęcia postępowania sprawdzającego, mówił że nie wie, jakie zastrzeżenia ma wobec niego SKW; zapewniał, że jego kontakty z oficerami państw UE, NATO i Partnerstwa dla Pokoju, ściśle wiązały się z jego obowiązkami na kolejnych stanowiskach służbowych i nie ma mowy o jakiejkolwiek współpracy z obcymi służbami.
Brak uzgodnień w sprawie przyszłego systemu kierowania i dowodzenia armią były powodem odłożenia nominacji generalskich 15 sierpnia i 11 listopada. Według mediów związek z odkładaniem mianowań miało także postępowanie SKW wobec gen. Kraszewskiego.
We wtorek Macierewicza na stanowisku szefa MON zastąpił Mariusz Błaszczak. Według nieoficjalnych informacji podanych przez "Rzeczpospolitą" Kraszewski może odzyskać certyfikat bezpieczeństwa, a sprawa miała zostać uzgodniona między prezydentem i premierem.