Propozycję zmian w przepisach dotyczących Sądu Najwyższego posłowie rządzącej partii złożyli w Sejmie tuż przed świętami. To już drugi projekt mający znowelizować ustawę, która zaczęła obowiązywać wczoraj.
Zdaniem prawników propozycja PiS jest czytelnym dowodem na to, że politycy chcą ręcznie sterować SN.
Sam PiS nie stara się nawet ukrywać, że zmiany mają przede wszystkim uniemożliwić obecnemu zgromadzeniu ogólnemu sędziów SN ewentualny wybór kandydatów na I prezesa. Na gruncie obowiązującej ustawy taka możliwość istnieje, o ile stanowisko zostałoby zwolnione przez prof. Małgorzatę Gersdorf z innych przyczyn niż przejście w stan spoczynku. Mogłoby do tego dojść, np. gdyby I prezes sama zrezygnowała z funkcji.
Andrzej Matusiewicz, poseł PiS, argumentuje, że władze SN wybrane przez zgromadzenie złożone tylko z obecnych sędziów byłyby niereprezentatywne. I przypomina, że wskutek nowych przepisów w najbliższym czasie wymienione zostanie ok. 40 proc. składu SN. Ponadto kilkudziesięciu nowych sędziów trafi do Izby Dyscyplinarnej oraz Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
PiS chce, aby kandydaci do stanowisk funkcyjnych zostali wybrani przez nowy SN. A w jego skład wejdą głównie sędziowie, na których powołanie decydujący wpływ będzie miała Krajowa Rada Sądownictwa składająca się z osób wybranych głosami partii.
– Propozycja zmian w przepisach to wynik obaw przed obstrukcją ze strony I prezes i obecnych sędziów SN, którzy nie zgadzają się z reformą – przyznaje Bartłomiej Wróblewski z PiS.
Michał Laskowski, rzecznik prasowy SN, przyznaje, że teoretycznie jest możliwy scenariusz, że prof. Gersdorf zrezygnuje i zaistnieje potrzeba wybrania kandydatów na I prezesa SN przez obecne zgromadzenie ogólne sędziów. – Nie mam jednak informacji na temat tego, czy prof. Gersdorf podejmie taką decyzję – zaznacza rzecznik SN.