Byli funkcjonariusze BOR i obecni SOP w rozmowie z "WP" zwracają uwagę, że 10. każdego miesiąca na Krakowskim Przedmieściu o względach bezpieczeństwa nie decydował tylko BOR, chroniący najważniejszych polityków, ale również Grom Group, prywatna firma chroniąca Jarosława Kaczyńskiego.
- Są uznawani za bóstwa, bo są blisko prezesa PiS i sami taki mit wytwarzają. Nawet politycy PiS się ich boją, choć sam prezes nie ma z ochroną jakiś bliskich relacji - mówi portalowi były oficer BOR.
- Podczas miesięcznic rządzili ludzie z Grom Group. Kierownictwo BOR dało nam do zrozumienia, że mamy ich słuchać. Potrafili nakazać, byśmy wpuszczali za barierki ludzi bez sprawdzenia pirotechnicznego. Co mieliśmy robić? Wykonałem polecenie i odsunąłem się na bezpieczną odległość, jak by ktoś wniósł bombę - twierdzi z kolei oficer SOP.
- Wszyscy w BOR wiedzieli, że mamy działać tak, by nie było spięć z ochroną prezesa. Pawlikowski też o to dbał, by nie było problemów - dodaje były funkcjonariusz BOR.
Gen. Andrzej Pawlikowski, który był szefem BOR w latach 2006-2007 i 2015-2017, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że ochrona Jarosława Kaczyńskiego chciała mieć dużo do powiedzenia, ale zaprzecza, by wydał borowcom polecenie słuchania dyspozycji ochroniarzy prezesa PiS.
- Realizując ustawowe zadania formacji ochronnej i czując ciężar odpowiedzialności za ich realizację, nie pozwalałem, by firma prywatna ingerowała w zadania służby państwowej, co niejednokrotnie było przedmiotem sporu z niektórymi politykami – wyjaśnia.
Natomiast pytany, czy dotarło do niego, że funkcjonariusze BOR wykonywali polecania Grom Group, w tym dotyczące wstrzymania sprawdzeń pirotechnicznych, odpowiada: - Niejednokrotnie po tego rodzaju incydentach w rozmowach z właścicielami Grom Group wyrażałem oburzenie zaistniałymi sytuacjami, wyjaśniając im, że nie mają prawa ustawiać funkcjonariuszy BOR. Był o to duży bój, bo niestety próbowali mocno ingerować w działania ochronne służb państwowych.
- Miesięcznice to był priorytet. Grupy przygotowujące wizyty premier i prezydenta w okolicach 10. były często poszkodowane, bo musiały oddawać ludzi - zauważa oficer SOP.
- Podczas jednej z wizyt krajowych Andrzeja Dudy snajperzy BOR, rozmieszczani zwykle na dachach, zamiast chronić prezydenta byli wysłani na miesięcznice. Dostaliśmy snajperów z policji, ale było ich mniej – przyznaje informator "WP".
- Miesięcznice miały ochronę BOR na poziomie prezydenta, premiera i koronowanych głów, choć Szydło pojawiała się rzadko. Krakowskie Przedmieście było sprawdzane jak tzw. miejsce czasowego pobytu jednej z najważniejszych osób. Decyzję o tak wysokim stopniu ochrony może podjąć tylko minister spraw wewnętrznych – podsumowuje były funkcjonariusz BOR.