Szef MSWiA Joachim Brudziński był w sobotę gościem radia RMF FM. Mówiąc o sprawie piątkowego zatrzymania Polaka i Chińczyka pod zarzutem szpiegostwa, ocenił, że zatrzymany były funkcjonariusz ABW dysponował odpowiednimi certyfikatami, dopuszczającymi go do "różnego rodzaju tajemnic" państwowych. - Dysponował imponującą wiedzą, kompetencjami z zakresu cyberbezpieczeństwa, ale wszystkie dokumenty dopuszczające go do najtajniejszych dokumentów zostały wydane przez poprzedników (za czasów rządu PO-PSL - PAP) - poinformował.

Reklama

Jak dodał, ważne w tej sprawie jest to, że funkcjonariusz ten został zatrzymany przez funkcjonariuszy podlegających ministrowi koordynatorowi służb specjalnych Mariuszowi Kamińskiemu i szefowi ABW Piotrowi Pogonowskiemu. - Państwo potrafi tutaj zadziałać - podkreślił.

W jego ocenie Polska jako ważne państwo w NATO i UE musi się liczyć z tym, że będzie poddawana inwigilacji przez obce wywiady i poddawana akcjom czy działaniom wymierzonym w nasze bezpieczeństwo. - W tym wypadku można powiedzieć tylko tyle: perfekcyjnie zadziałała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Funkcjonariusz, który wywodzi się z jej szeregów, został zatrzymany. (...) O konsekwencjach jego działalności, tak samo jego partnera, w tym wypadku obywatela Chin, będzie rozstrzygał sąd - ocenił Brudziński.

Na pytanie, czy polski rząd powinien wykluczyć z naszego rynku firmę Huawei, Brudziński odpowiedział: "Coraz częściej tego typu argumenty padają. Nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach". W tym kontekście wymienił Kanadę, a także zastrzeżenia wobec tej firmy zgłaszane przez państwa NATO. - W tej sprawie najrozsądniejszym byłoby wspólne stanowisko państw UE i NATO - ocenił.

W piątek polskie władze poinformowały o zatrzymaniu przez ABW pod zarzutem szpiegostwa Weijinga W. - jednego z dyrektorów polskiego oddziału Huawei - i Piotra D., byłego oficera ABW, który ostatnio pracował w firmie Orange. Sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla obu zatrzymanych. Obaj są podejrzewani o szpiegostwo na szkodę Polski. Grozi im za to od roku do 10 lat więzienia. Firma Huawei wydała oświadczenie w sprawie postępowania ABW, ale nie komentuje jej działań. Zapewniła, że przestrzega praw i przepisów krajów, w których działa.

Brudziński poruszył też sprawę niedawnego tragicznego wypadku w tzw. escape roomie. Zaapelował do rodziców, opiekunów i nauczycieli o "odpowiedzialność i roztropność" w korzystaniu z tego typu rozrywki przez dzieci.

Poinformował, że po tym wypadku w Polsce skontrolowano 504 takie placówki, stwierdzono 1800 uchybień, 69 escape roomów zostało zamkniętych w trybie natychmiastowym i nałożono 40 mandatów na ich właścicieli.

Reklama

- Nie chcę wrzucać wszystkich przedsiębiorców do jednego wora i nazywać ich nieodpowiedzialnymi, wytaczać przeciw nim batalie czy krucjaty (...) Tutaj konieczna jest odpowiedzialność. Najsprawniejsze państwo, najsprawniej działająca Państwowa Straż Pożarna, policja, Inspektorat Nadzoru Budowlanego nie wystarcza do tego, żeby zapewnić bezpieczeństwo. (...) Dzisiaj może być kontrola, jutro mogą być dramatyczne konsekwencje - ocenił Brudziński.

Termin "escape room" wywodzi się z gier komputerowych, w których zadaniem użytkownika jest ucieczka z zamkniętego pomieszczenia po rozwiązaniu logicznych zagadek i rebusów. Z czasem grę przeniesiono ze świata wirtualnego do prawdziwego. W Polsce moda na tę zabawę rozpoczęła się kilka lat temu, popularność zyskując głównie wśród młodzieży.

4 stycznia w escape roomie w Koszalinie zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy 3d Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Według wstępnych ustaleń prokuratury przyczyną pożaru w pomieszczeniu obok tego, w którym przebywały dziewczęta, był ulatniający się gaz z butli gazowej (butle zasilały w paliwo piecyki w budynku). Ogień miał uniemożliwić 25-letniemu pracownikowi escape roomu dotarcie do nastolatek. Mężczyzna został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. W czwartek odbył się ich pogrzeb. Spoczęły obok siebie na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.