"Wczoraj minęło 30 dni od chwili, kiedy złożyliśmy wniosek do prokuratury. Oczekujemy natychmiastowego wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Czas minął" - powiedział dziennikarzom mec. Giertych, który wraz ze swoim klientem przybył około godz. 9.30 do prokuratury.
Mec. Giertych zaznaczył, że - jak to określił - ma świadomość "trików podejmowanych przez prokuraturę". - Te wszystkie w gruncie rzeczy śmieszne próby obciążenia nas odpowiedzialnością za przedłużanie postępowania, kiedy my się stawiamy praktycznie na każdym możliwym terminie, kiedy zainicjowaliśmy całą procedurę, składamy wszystkie dokumenty, oraz próby przerzucenia na nas odpowiedzialności za tłumaczenie, kiedy wiadomo, że prokuratura musi sama tłumaczyć takie dokumenty - wymieniał.
Jak ocenił, to wszystko są "triki mające na celu uniknięcie wydania jakiegokolwiek postanowienia w tej sprawie". - Wydanie postanowienia o odmowie wszczęcia śledztwa zostałoby natychmiast zaskarżone do sądu i jestem przekonany, iż sąd od razu uchyliłby to bardzo szybko i z wielkim hukiem - dodał mec. Giertych. Dodał, iż "mamy do czynienia z dziecinną próbą ochraniania Jarosława Kaczyńskiego".
Nie wykluczamy tego, że skierujemy całą dokumentację do urzędu prokuratorskiego Republiki Austrii. Zapowiadaliśmy to już od samego początku. Jeśli polska prokuratura jest sparaliżowana strachem przed Jarosławem Kaczyńskim i jego akolitami, to być może pan Birgfellner będzie musiał dochodzić swych praw w rodzimej prokuraturze - zaznaczył mec. Giertych.
Prokuratura dwukrotnie przesłuchiwała Birgfellnera w związku ze złożonym zawiadomieniem 11 i 13 lutego. Następnie prokuratura wydała postanowienie o nałożeniu dwóch kar porządkowych po 3 tys. zł na Birgfellnera za niestawienie się na przesłuchaniach zaplanowanych na 21 i 22 lutego. Trzecie z przesłuchań odbyło się 28 lutego. Nie wiadomo jak długo potrwa piątkowe przesłuchanie.
W ubiegłym tygodniu rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej prok. Łukasz Łapczyński przekazał, że prokuratura nie uwzględniła wniosku o wyłączenie prokurator prowadzącej postępowanie sprawdzające, w ramach którego przesłuchiwany jest Birgfellner.
O złożeniu takiego wniosku w zeszłym tygodniu informował mec. Giertych. Uzasadnieniem wniosku - jak przekazywał - były działania podejmowane na przesłuchaniu, które - jak pisał - "były próbą zapisania zeznań, które nie zostały wypowiedziane przez świadka" i "próbą utrwalenia w protokole tak zapisanych zeznań pomimo sprzeciwu świadka i jego pełnomocników".
Także w zeszłym tygodniu prok. Łapczyński przekazał PAP, że mec. Giertych miał ingerować w odpowiedź świadka i zmieniać treść tłumaczenia. Łapczyński zaznaczał, że prowadząca postępowanie prokurator "udaremniła próby ingerencji w przesłuchanie" Austriaka.
Mec. Giertych odnosząc się w rozmowie z PAP do doniesień prokuratury zapewnił, że w ogóle nie ingerował w treść zeznań Austriaka. - Pan Birgfellner składa zeznania samodzielnie. Jedyne czego pilnowaliśmy, to aby to co zeznał pan Birgfellner, było zapisane w protokole. Natomiast pani prokurator próbowała doprowadzić do tego, żeby pisać coś innego, niż on rzeczywiście zeznał. Mamy na to dowody - zaznaczył Giertych.
Prokuratura oświadczała zaś, że czynności podejmowane przez Birgfellnera i jego adwokatów wskazują na dążenie do nieuzasadnionego wydłużenia czynności, co prowadzi do uniemożliwienia podjęcia przez prokuratora decyzji procesowych. - Mocno należy podkreślić fakt, że dotychczas zeznania zawiadamiającego są bardzo zdawkowe, a on sam zasłania się w wielu wypadkach niepamięcią - mówił prok. Łapczyński.
W stanowisku prokuratury podkreślano, że "czynności podejmowane przez zawiadamiającego i jego adwokatów - takie jak niestawiennictwo na wskazane przez prokuratora terminy, brak doręczenia oryginałów nagrań, a także dotychczasowa treść zeznań - wskazują na dążenie do nieuzasadnionego wydłużenia czynności, co prowadzi do uniemożliwienia podjęcia przez prokuratora decyzji procesowych w tym postępowaniu".
Drugi z pełnomocników Austriaka mec. Jacek Dubois mówił wtedy PAP, że "prokuratura dokonuje społecznej dezinformacji". Jego zdaniem, śledczy dostali "cały podstawowy materiał, który daje dane uprawdopodabniające, iż do czynu zabronionego doszło".