Szef frakcji EKR w Parlamencie Europejskim zakłada, że w przyszłym PE w EKR nie będzie już brytyjskich torysów z powodu brexitu, ale pojawią się przedstawiciele innych ugrupowań.
Jednocześnie niektóre partie zwiększą swój stan posiadania. Są partie, których nie ma w PE, a które zgłosiły chęć przystąpienia do EKR. Ich pozycja umacnia się w krajach członkowskich. To jest przede wszystkim hiszpański Vox, holenderskie Forum na rzecz Demokracji, czy francuskie Powstań Francjo. Z nimi wszystkimi mamy uzgodnienia, a z niektórymi osobiście podpisałem deklaracje o współpracy – mówił PAP prof. Legutko, który jest europosłem PiS.
Zaznaczył, że takie deklaracje nie świadczą jeszcze o akcesji. - Mamy procedury przyjęcia do grupy. Decyzje zapadną już po wyborach do PE. Mamy też ścisły związek z włoską Fratelli d’Italia, która też ma dobre wyniki w sondażach. Są jeszcze inne rozmowy, o których nie mogę mówić – dodał europoseł.
Jak powiedział, na początku roku w Warszawie odbyło się też dobre spotkanie z kierownictwem włoskiej prawicowej Ligi w sprawie przyszłej współpracy. - Jeśli coś się stanie w tej materii, to raczej po wyborach – wskazał Legutko. Dodał, że obecnie jego zdaniem ta partia nie przeszłaby przez procedurę przyjęcia do EKR, podobnie jak francuskie Zjednoczenie Narodowe. - Wydaje się mało prawdopodobne, żeby ta francuska partia przeszła przez naszą procedurę akcesji do EKR - zauważył europoseł.
Wskazał, że szeregi EKR mógłby zasilić też węgierski Fidesz premiera Viktora Orbana. - Orban ma wielu wrogów w Europejskiej Partii Ludowej, do której należy. Trudno ocenić, czy znajdzie się poza grupą. Nie jest to do końca jasne. Gdyby jednak znalazł się poza tą rodziną polityczną, to pierwszą grupą, do której powinien się zwrócić, powinien być EKR. Myślę, że nie byłoby specjalnego problemu z przyjęciem. Nie jestem jednak przekonany, że do tego dojdzie – zauważył Legutko. Jego zdaniem wiele zależy też od tego, jak silny będzie EKR. "Im będzie silniejszy, tym mocniejsza będzie siła przyciągania innych partii" – powiedział.
Europoseł spodziewa się, że w przyszłym PE największe grupy polityczne - EPL i socjaliści - będą miały mniejsze znaczenie. - Są jeszcze liberałowie, którzy zwykle są taką nieformalną, ale rzeczywistą częścią tego kartelu. Okazjonalnie dołączają do nich Zieloni, ale też nie zapominajmy o komunistach. W wielu sprawach głosują z głównym nurtem. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo to patologiczna sytuacja, gdy struktura polityczna jest w rękach tej samej konstelacji politycznej od dziesięcioleci – ocenił Legutko.
Według niego trudno sobie wyobrazić, żeby w jakimś państwie członkowskim UE jedna partia czy koalicja była u władzy przez 40 lat, a tak jest w PE. - Jedną z dobrych cech systemu demokratycznego jest wahadło. Ktoś zdobywa władzę, ale ma świadomość, że przy następnych wyborach może ją stracić. W PE zapomniano o takim wahadle, a wybory służą, aby odtwarzać ten sam stan – wskazał rozmówca PAP.
Dlatego – jak dodał - gdy pojawiały się syndromy zmian tego układu, pojawiały się też "katastrofalne proroctwa" o tym, że zmiana układu sił sparaliżuje Komisję Europejską. - Czy obecny układ straci władzę? Wydaje się to mało prawdopodobne. Mam jednak nadzieję, że ten układ polityczny zostanie zachwiany – wskazał Legutko.
Jak podkreślił, z prognoz przedwyborczych wynika, że w wyborach sporo stracą socjaliści, starci też EPL, choć mniej. - Nie wiadomo, czy powstanie sojusz liberałów z partią prezydenta Emmanuela Macrona. Tajemnicą poliszynela jest niechęć prezydenta Francji do lidera liberałów Guy Verhofstadta – zauważył szef frakcji EKR.
Jego zdaniem wynik Macrona w wyborach do PE pozostaje wielką niewiadomą. Legutko podkreślił, że Francji od lat brakuje silnego przywództwa. - Francja nie ma szczęścia do prezydentów. Wydawało się, że Francois Hollande był najgorszym prezydentem w powojennej historii Francji, jednak Macron okazał się jego konkurentem w tej dyscyplinie - ocenił Legutko.
Dodał, że partia La Republique En Marche Macrona zaczęła swoją polityczną drogę ambitnym planem powrotu Francji do głównego nurtu w UE. - Ta rola Francji została wtedy zdegradowana przez nieudolną politykę Hollande’a. Stąd te pomysły federalistyczne Macrona, bo to dawałoby Paryżowi wpływ na nowe instytucje, które miałyby powstać po zapowiadanych reformach UE - tłumaczył Legutko.
Europoseł odniósł się też do kwestii brexitu. - Brytyjczycy, niezależnie z jakiej partii, od laburzystów po UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa), mówią, że nie da się przewidzieć, co się stanie. Różne scenariusze są możliwe. Torysi są zdeterminowani, żeby sprawę doprowadzić do końca, za taką czy inną cenę, ponieważ wybory byłyby dla nich katastrofalne. Straciliby przynajmniej 50 proc. obecnego stanu posiadania. Byłaby to także największa porażka torysów w historii – zauważył Legutko.
Podkreślił, że aby wybory europejskie mogły odbyć się w Wielkiej Brytanii, niezbędna jest zmiana prawa w tym kraju. "Nie ma na wybory pieniędzy w budżecie i nie ma czegoś takiego jak wybory europejskie. Oczywiście zmiana tego prawa jest możliwa, jednak myślę, że mimo wszystko Brytyjczycy wyjdą z UE" – wskazał Legutko.