Wywiad w całości ma się ukazać w najnowszym wydaniu tygodnika; fragmenty opublikowano w środę na portalu wPolityce.pl.
- Odchodząc z banku w listopadzie 2015 roku ani się nie dopominałem, ani nie wziąłem żadnej odprawy. Być może gdybym negocjował jakąś odprawę, to bym otrzymał. Nie wiem. Pracodawca zachował się bardzo w porządku i zgodnie z przepisami. Ja również. Nie otrzymałem też żadnej odprawy później. Z pracy w banku zrezygnowałem sam i przeszedłem do służby publicznej będąc całkowicie niezależnym finansowo. Sprzedałem też akcje banku w 2017 roku. Wszystko można wyczytać w składanych przeze mnie oświadczeniach majątkowych - zapewnił szef rządu.
Na pytanie o posiadane nieruchomości Morawiecki odpowiedział, że "przez 18 lat pracował na znaczących stanowiskach w banku", zaś "przez osiem i pół roku był prezesem dużego banku". - Wcześniej też prowadziłem firmę i pracowałem za granicą. Już chyba wszyscy w Polsce wiedzą, ile zarobiłem pieniędzy. Dużo. Nie prowadziliśmy z żoną wystawnego życia, nie zakopaliśmy tych pieniędzy w ogródku, nie wyprowadziliśmy oszczędności do rajów podatkowych, tylko zainwestowaliśmy w Polsce, w kilka nieruchomości - oznajmił.
Premier zapewnił, że nie ma żadnych kont zagranicznych. - Wszystkie konta, które mam, znajdują odzwierciedlenie w moim oświadczeniu majątkowym. Oświadczenie jest dostępne publicznie. Odpowiednie służby sprawdzały na pewno z każdej strony moje konto, przepływy finansowe, czy aktywa - powiedział.
Pytany, dlaczego wraz z żoną dokonali podziału majątku, odpowiedział, że nie chciał mieć nic wspólnego z działalnością gospodarczą, z inwestycjami. - Wszelkie nieruchomości, które były dochodowe, przejęła moja żona. Ona prowadzi działalność gospodarczą, wynajmuje nieruchomości, inwestuje. Będąc prezesem banku i potem, tym bardziej, na polu działalności publicznej, politycznej, nie chciałem mieć związku z aktywnym inwestowaniem, z działalnością gospodarczą - powiedział szef rządu.
Jak zaznaczył, żonie przypadły "aktywa, które wynajmuje lub na terenie których może prowadzić inwestycje". Zaznaczył, że chodzi m.in. o lokale przy ul. Oławskiej we Wrocławiu. - To był zakup dokonany 15 lat temu w ramach licytacji publicznej. Było wielu licytujących, moja cena była po prostu najwyższa - powiedział Morawiecki odnosząc się do zarzutów, że lokale te kupił po zaniżonej cenie. - Lokale były skądinąd w ruinie. Do remontu przystąpiliśmy kilka lat później - dodał.
Morawiecki wyjaśnił, że żona przejęła też działki w Żernikach Wrocławskich i na Oporowie na granicy Wrocławia. Jak mówił, pierwszą kupili z żoną "od osób prywatnych kilka lat temu, drugą od parafii kilkanaście lat temu, na początku lat 2000-nych".
- W przypadku tej pierwszej był zamiar inwestycji budowlanych, ale chyba nic się tam nie dzieje, żadne inwestycje nie są prowadzone. Druga była kupowana jako ziemia rolna, potem przekształcona na aktywność gospodarczą, z szeregiem ograniczeń, stacja radiolokacyjna, podziemny gazociąg, drogi, które od tych kilkunastu lat zresztą nie powstały. I pewnie nie powstaną. Tam też się nic nie dzieje. W tym rejonie jest wysoka jakość gruntów, więc koszt odrolnienia i wyłączenia z produkcji rolnej byłby bardzo wysoki - powiedział premier.
Pytany o działki, który on sam jest właścicielem, wymienił te "niedaleko rzeki Wkry, w powiecie płońskim". - Również w Pęgowie-Golędzinowie, gdzie spędzałem wakacje przez 20 lat mojego życia. Nie osiągam żadnych dochodów z tych działek - dodał.
Pytany o zawartą w swoim oświadczeniu majątkowym informację o posiadanych uprawnieniach do akcji Santandera i uprawnieniach "kwotowych" potwierdził, że je posiada.
- Nie wiem, czy one się zmaterializują ani nie orientuję się, jaki jest ich status. Są na pewno związane z mierzalnymi, obiektywnymi kryteriami. Nota bene, piszę też w oświadczeniu o prawach do odroczonych premii, które są częścią otrzymywanego w przeszłości wynagrodzenia i które już zostały zresztą ujęte we wszystkich sprawozdaniach rocznych Banku Zachodniego WBK w latach, kiedy tam pracowałem - powiedział.
Pytany o akcje Banku Zachodniego WBK przyznał, że posiadał takie. - To była część pakietu menedżerskiego. Sprzedałem je, zapłaciłem należny podatek, zawarłem wszystko w oświadczeniu. Trzeba też pamiętać, że zarówno przyznawane akcje, jak i premie, podlegają bardzo rygorystycznym przepisom, tzw. Bazylea III i warunki ich realizacji w instytucjach finansowych są ściśle monitorowane przez Komisję Nadzoru Bankowego - zaznaczył.