Ziobro był pytany w wywiadzie m.in., jak wytłumaczyć że od czasu złożenia przez austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera zawiadomienia do prokuratury ws. spółki Srebrna minęło więcej niż 140 dni, podczas gdy termin na decyzję o wszczęciu lub odmowie wszczęcia śledztwa to 30 dni; i czy jako szef prokuratorów uważa, że długi czas badania tej sprawy jest uzasadniony. Ziobro odpowiedział, że 30-dniowy termin na decyzję prokuratury to tylko termin instrukcyjny. Opowiadam, jak wygląda to postępowanie i zresztą wiele innych, w których w grę w chodzą skomplikowane zagadnienia gospodarcze i konieczność tłumaczenia dokumentów, żeby zobrazować ogrom pracy i trudności stojących przed prokuraturą - zaznaczył.

Reklama

Terminy instrukcyjne, jak sama nazwa głosi, mają wyłącznie instrukcyjny charakter. Priorytetem jest zgromadzenie możliwie szerokiego materiału dowodowego, jego wnikliwa analiza i skonfrontowanie z zeznaniami biznesmena, które niekiedy się wykluczają - powiedział Ziobro. Problemem postępowania ws. Srebrnej jest niestety jego polityczny kontekst i zaangażowanie osób, które sprawiają wrażenie, jakby zależało im nie na prawdzie, tylko na politycznych rozgrywkach - powiedział.

Ziobro zaznaczył, że ma szacunek do pani prokurator, że nie ulega presji - ani politycznej, ani medialnej, ani presji czasu, tylko uczciwie wykonuje swoje prokuratorskie obowiązki.

Zapytany, czy ślimaczenie się tego postępowania wpływa korzystnie na wizerunek Zjednoczonej Prawicy, stwierdził, że prokuratura nie kieruje się takimi kategoriami, jak wizerunek jakiejkolwiek formacji - i nie będzie, dopóki on jest prokuratorem generalnym. "Prokuratura pada ofiarą czysto politycznych zarzutów, podczas gdy sama robi wszystko, by maksymalnie rzetelnie wyjaśnić sprawę. Właśnie ze względu na te zarzuty i polityczny kontekst postępowania priorytetem nie jest pośpiech, lecz staranność w dochodzeniu do prawdy" - podkreślił.

Na pytanie dziennikarza, czy Ziobro zakłada jakiś termin, w którym zostanie podjęta decyzja o wszczęciu lub odmowie wszczęcia podstępowania, i czy jest to termin przed wyborami, minister stwierdził, że termin wyborów nie ma dla prokuratury żadnego znaczenia. Chciałbym, żeby decyzja zapadła jak najszybciej, ale chciałbym jeszcze bardziej, żeby była poparta solidnym materiałem dowodowym, którego nikt nie będzie w stanie zakwestionować - dodał.

Pod koniec stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała stenogram nagrania rozmowy z lipca 2018 roku m.in. prezesa PiS z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczyła planów budowy w Warszawie 190-metrowego wieżowca przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Budowa - jak podała "GW" - miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 mln euro (1,3 mld zł). W biurowcu miałyby się mieścić m.in. apartamenty, hotel i siedziba fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego. "GW" napisała również, że Jarosław Kaczyński 20 razy spotykał się w centrali partii z austriackim biznesmenem, który miał w imieniu spółki Srebrna zbudować biurowiec; w jednej z rozmów brał udział prezes Pekao SA Michał Krupiński.

Złożone w prokuraturze pod koniec stycznia przez jednego z pełnomocników Birgfellnera zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do tej budowy. Postępowanie sprawdzające w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS prowadzi warszawska prokuratura okręgowa. Birgfellner był już w tej sprawie sześciokrotnie przesłuchiwany przez prokuraturę.

Reklama

W marcu prezes PiS Jarosław Kaczyński zadeklarował, że jeśli wszczęte zostałoby śledztwo i prokuratura wezwałaby go na przesłuchanie, to stawiłby się, bo "jest obywatelem jak każdy inny".

Ziobro był też pytany m.in., jakie czynności podejmie prokuratura z związku z pismami, które Marek Falenta skierował ostatnio do Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta. Minister odpowiedział, że Falenta został skazany w jednej sprawie związanej z podsłuchami, ale toczy się śledztwo w sprawie kolejnych nagrań, w którym występuje jako podejrzany. Do tego śledztwa trafiają składane przez niego pisma. Prokuratura podchodzi do nich z uwagą - zaznaczył.

Na uwagę dziennikarza, że Ziobro mówił niedawno, że wnioski od Falenty trzyma w szufladzie, minister odpowiedział, że to było w przenośni. Chodzi o to, że odpowiadałem umownie na jego wnioski o uruchomienie procedury ułaskawienia - wyjaśnił.

Falenta, biznesmen skazany w tzw. aferze podsłuchowej, odsiaduje wyrok 2,5 roku więzienia, który zapadł w 2016 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. na zlecenie Falenty w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika. Ujawnione w tygodniku "Wprost" nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska.

Falenta został zatrzymany w Hiszpanii na początku kwietnia. Wcześniej sąd na wniosek policji wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania, po tym gdy nie stawił się 1 lutego w zakładzie karnym, by odbyć karę więzienia.

Tydzień temu "Rzeczpospolita" poinformowała, że Falenta napisał w kwietniu do prezydenta Andrzeja Dudy, że jeśli nie zostanie ułaskawiony, to ujawni, kto za nim stał. "Falenta przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA, której obiecano bezkarność za odsunięcie PO od władzy" - pisała "Rz". Falenta miał napisać, że choć "zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic", a został "okrutnie oszukany" przez ludzi wywodzących się z formacji politycznej prezydenta. Z kolei "Gazeta Wyborcza" opublikowała list, który Falenta w lutym skierował do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. "Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica panów z CBA" - takie m.in. zdanie znalazło się w tym liście.