Kancelaria Prezydenta poinformowała tylko niezwykle lakonicznie, że rozmowa dotyczyła "podstawowych założeń polskiej polityki zagranicznej" przed wizytami szefa polskiej dyplomacji na Ukrainie i w Stanach Zjednoczonych.

Reklama

Kontakty rządu i prezydenta przebiegają od napięcia do napięcia. Teraz czas na kolejne - szef MSZ Radosław Sikorski wyszedł nagle ze spotkania ministrów spraw zagranicznych Unii w Brukseli i wrócił do kraju, bo - jak mówił - zażądał tego Lech Kaczyński.

Kancelaria Prezydenta wydała wtedy oświadczenie, z którego wynika, że taki pośpiech nie był konieczny. "Prezydent zwrócił się o spotkanie, ale nie precyzował godziny" - napisano w nim.

"Chcę pokazać, jak bardzo szanujemy głowę państwa" - tłumaczył Radosław Sikorski spiesząc się na lotnisko. Mówił to z wyraźną pretensją - dodał, że spotkanie szefów MSZ było bardzo ważne dla Unii Europejskiej - dotyczyło umowy stowarzyszeniowej z Serbią.

Posłanka PiS Elżbieta Jakubiak atakowała go w Radiu ZET, że "urządza widowisko". Sikorski do Polski wracał bowiem rejsowymi samolotami - z przesiadką w Hamburgu.

"Prezydent nie skorzystał z możliwości rozmowy telefonicznej" - tłumaczył Sikorski.Domyślał się, że chodzi o spotkanie po rozmowie Lecha Kaczyńskiego z prezydentem Ukrainy Wiktorem Juszczenką. "Będę jutro w Kijowie i będę rozmawiał osobiście z prezydentem Ukrainy" - mówił Sikorski.