"Całkowicie odrzucam te zarzuty. Są po prostu śmieszne" - mówi Kaczyński. "Stosując takie argumenty, można by podtrzymać cały komunistyczny aparat po dziś dzień mówiąc, że kandydaci do służb to są harcerze albo dziennikarze" - dodaje były premier.

Reklama

DZIENNIK opisał raport o stanie służby kontrwywiadu wojskowego, który przygotował nowy szef SKW płk Grzegorz Reszka, następca Macierewicza. Według DZIENNIKA za czasów Macierewicza kurs na pierwszy stopień oficerski trwał zaledwie 17 dni, a kadr do nowych służb szukano m.in. wśród harcerzy i dziennikarzy.

"To nieprawda" - zarzeka się Macierewicz. "Wszystkie zarzuty odnoszące się do przecieków pułkownika Reszki są nieprawdziwe, opierają się na wymuszonych zeznaniach przeprowadzonych m.in. nocą, przedstawiają stronniczy obraz kontrwywiadu, przedstawiają wizję ludzi z rozwiązanego WSI" - dodaje.

Jednocześnie przyznaje: "Jest może jedna, dwie osoby, które były wcześniej dziennikarzami". Ale przekonuje, że to, iż ktoś był dziennikarzem nie wyklucza go z pracy w służbach.