Po przyjęciu przez parlament prezydent ma teoretycznie 21 dni na podpisanie ustawy upoważniającej go do ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Teoretycznie, bo taki termin stosuje się tylko do zwykłych ustaw.

Reklama

W przypadku dokumentów ratyfikacyjnych międzynarodowe umowy, według części prawników, 21 dni nie obowiązuje. Kaczyński ma więc czas do końca terminu, w którym Polska zobowiązała się przyjąć traktat, czyli do końca tego roku.

Szef klubu PiS, Przemysław Gosiewski, tłumaczy, że prezydenta poza "terminem zewnętrznym 31 grudnia, nie wiążą żadne inne terminy. "Klub PiS oczekuje przyjęcia ustawy kompetencyjnej - to było jednym z warunkiem kompromisu między prezydentem a premierem" - mówi dziennikowi.pl Gosiewski.

A to oznacza, że prezydent może nie ratyfikować traktatu, dopóki parlament nie przyjmie tzw. ustawy kompetencyjnej. Reguluje ona kontakty rządu z parlamentem odnośnie polskiego członkostwa w Unii Europejskiej - generalnie posłom PiS chodzi o to, by rząd nie mógł bez zgody parlamentu dowolnie zmieniać warunków traktatu.

Reklama

Zbigniew Chlebowski, szef klubu PO, nie chce tego komentować. "Ustawa kompetencyjna może wejść w życie dopiero po ratyfikacji traktatu przez wszystkie 27 państw Unii" - tłumaczy dziennikowi.pl. I zapewnia, że prace nad ustawą są już rozpoczęte, także w kancelarii prezydenta.

Ale nieoficjalnie posłowie PO mówią wprost: To nie koniec batalii - PiS znów zaczyna walczyć o przychylność środowisk skupionych wokół Radia Maryja.