Choć w rozmowie z DZIENNIKIEM były premier Kazimierz Marcinkiewicz wytoczył poważne oskarżenie wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego, teraz na blogu w portalu Onet.pl polityk przekonuje, że to żadna sensacja. Pisze, że prezydent-elekt próbował wprawdzie złamać prawo, ale w końcu go nie złamał.

Reklama

Oto cała wypowiedź Kazimierza Marcinkiewicza:

1/ To nie jest news ani sensacja. Wszystko na temat zdarzenia z grudnia 2005 roku powiedziałem prawie rok temu, w sierpniu, a później dokładnie ze szczegółami opisałem w mojej książce "Kulisy władzy”. Wywiadu dla "Dziennika" udzieliłem także w ubiegłym roku, a autoryzowałem dwa miesiące temu. Dziennikarze powiedzieli, że potrzebują tego materiału do cyklu artykułów podsumowujących półmetek prezydentury.

2/ Dla mnie nie było i nie ma sprawy. Była próba złamania prawa przez wówczas jeszcze prywatną osobę, ale prawo nie zostało złamane. Gdyby było inaczej powiadomiłbym prokuraturę już wówczas. Minister Marczuk zachował się jak wzorowy urzędnik państwowy. Ufałem mu przez cały okres urzędowania. Wiem, że w tym czasie nie było żadnych nieprawidłowości, czy upolitycznienia służb. Jestem z tego dumny, bo to dobitne świadectwo, że miałem wzorowych współpracowników.

3/ Informację o zdarzeniu z grudnia 2005 roku najpierw otrzymałem od urzędnika państwowego, który powołał się na rozmowę z Ministrem Marczukiem. Kilka dni później opowiedział mi to zdarzenie sam minister Marczuk, mówiąc, że odmówił realizacji prośby koleżeńskiej. Wreszcie dwa miesiące później opowiedział mi to zdarzenie polityk współpracujący z Panem Prezydentem. Dziwiąc się, że o wszystkim wiem.

4/ Sprawa jest dosyć powszechnie znana. W ubiegłym roku przyszli do mnie dwaj dziennikarze śledczy z "Dziennika" i powiedzieli, że z niezależnych źródeł mają informację o tym, że Kaczyński kazał mnie inwigilować, gdy byłem premierem. Powiedziałem: cholera skąd wiecie, że Prezydent namawiał by zbierać na mnie haki? A oni: o kurcze, to Prezydent, nie Prezes? Tak się wygadałem, ale ta informacja krążyła "wszędzie".

5/ Dlaczego ujawniam to, moim zdaniem, mało ważne, ale przecież nieprzyjemne, czy wstydliwe zdarzenie? Po pierwsze ujawniłem to w ubiegłym roku. To prawda, że bez postawienia kropki nad i, czyli bez nazwiska, ale opisałem wszystko ze szczegółami. Po drugie doszedłem do przekonania, że żyjemy już wreszcie w takich czasach, że prawda zawsze dobije się do światła dziennego. Lepiej ujawniać wszystkie fakty, by jako prawda były znane, ale by nimi nikt nie mógł grać. Myślę, że teraz jest dobry na to czas.

Dla mnie nie ma sprawy. Nie wadziło mi to zbytnio, gdy byłem premierem i nie wadzi dziś. Zawsze szanowałem, szanuję i będę szanował Głowę Państwa, mojego kraju.