O szczegółach swoich planów prezes Najwyższej Izby Kontroli opowiedział DGP. - Utworzyliśmy specjalny wydział do kontroli doraźnych - będzie szybko reagował na sygnały o nieprawidłowościach od obywateli, dziennikarzy czy parlamentarzystów - mówi Marian Banaś.
Jego kolejny pomysł to cyklicznie przygotowywany raport o stanie państwa. NIK wykazywałaby w nim m.in. największe błędy czy zaniechania władzy. Banaś chce również, by izba pod
jego kierownictwem stała się bardziej efektywna i szybsza w działaniu. W tym celu zwiększona ma być np. liczba kontrolerów, większe akcenty będą położone na kontrole doraźne. Same kontrole zaś mają przyspieszyć – głównie za sprawą ich informatyzacji, także z wykorzystaniem rozwiązań z zakresu sztucznej inteligencji.
Część planowanych zmian może zacząć budzić niepokój w PiS. Banaś pozostaje bowiem w otwartym konflikcie z partią rządzącą, a kreślone przez niego plany mogą świadczyć o tym, że niedługo będzie miał w ręku potężne instrumenty. Wspierany jest przy tym przez syna Jakuba, który został jego doradcą społecznym bez wynagrodzenia.
Pracowników NIK niepokoją niektóre zmiany wprowadzane przez prezesa, jak wymiana kadr, zatrudnianie ludzi bez konkursów, niejasności wokół roli, jaką w izbie odgrywa jego syn. Marian Banaś przekonuje jednak, że nie ma tu mowy o jakiejkolwiek niezręczności.
Być może zapowiedzią zmian w podejściu do niektórych kontroli jest to, jak NIK szykuje się do oceny Komisji Nadzoru Finansowego. Kontrolerzy mają sprawdzić, czy działania urzędu na rynku funduszy inwestycyjnych w latach 2017–2020 były legalne i rzetelne. To zapewne pokłosie wielkich afer, które wybuchły w tym czasie na rynku finansowym. Przygotowując się do kontroli, izba wysłała pismo, które trafiło do biur i domów maklerskich. Jest w nim prośba o „wyrażenie opinii na temat praktyk, ryzyka, luk, słabości, niedogodności” w działaniu KNF i obietnica, że wszystkie informacje otoczy tajemnica kontrolerska.
NIK przyznaje, że takie pismo nie jest działaniem standardowym, ale było już w przeszłości wykorzystywane.
Banaś zmienia NIK w służbę specjalną anty-PiS
Szef NIK we wrześniu przedstawi plan radykalnych zmian w działaniu instytucji. Izba ma kontrolować więcej, szybciej i bardziej dokładnie.
Najbardziej spektakularne będzie publikowanie corocznego raportu o stanie państwa. ‒ Ma objąć całościowy obraz z kontroli doraźnych i planowanych w danym roku, ale skoncentrować się na obszarach z nieprawidłowościami. Będzie wskazówką dla decydentów, co powinno być poprawione ‒ mówi DGP Marian Banaś. Pierwszy raport ma powstać w przyszłym roku i w dużej mierze brać pod lupę aktywność państwa w zwalczaniu COVID-19.
To niekoniecznie może spodobać się rządzącym, z którymi Banaś od dawna ma na pieńku. Raporty najpewniej będą cieszyć się sporym zainteresowaniem mediów. Dlatego na pomysły szefa NIK przychylnym okiem patrzy opozycja. Choć jednocześnie są wątpliwości, czy taki raport o stanie państwa w ogóle będzie możliwy do publikacji.
‒ Kiedyś swoisty „raport o stanie państwa” był dołączany do corocznych kontroli z wykonania budżetu państwa. Ale zaprzestano tego, bo prawnicy nabrali wątpliwości, czy prezes NIK ma umocowanie do publikowania takiego dokumentu. Bo jeśli taki raport ma mieć wartość dodatkową, musiałby zawierać jakieś wnioski i opinie. A czegoś takiego nie przewiduje ustawa o NIK ‒ mówi nam jeden z polityków opozycji.
Kolejna duża zmiana, jaką planuje Marian Banaś, dotyczy samych kontroli. Po pierwsze, ma ich być więcej. Jak słyszymy, roczna liczba kontroli planowanych ma wzrosnąć z ok. 88 do 105‒110. Z kolei liczba tych doraźnych ma przekroczyć 100 (dziś jest kilkadziesiąt, w zależności od zapotrzebowania). Po drugie, większy nacisk zostanie położony na kontrole doraźne, a więc te, których politycy mogą obawiać się najbardziej. Tworzona jest nawet „specgrupa” kontrolerów NIK, która ma błyskawicznie reagować na donosy o nieprawidłowościach zgłaszanych przez obywateli, dziennikarzy czy parlamentarzystów.
NIK ma też znacząco zwiększyć wydatki na przetargi informatyczne, których celem będzie rozbudowanie analityki. ‒ Chcemy rozbudować możliwości analityczne NIK, także w oparciu o nowe instrumenty informatyczne z elementami sztucznej inteligencji. Planujemy, że przyszłoroczna kontrola wykonania budżetu państwa za rok 2020 byłaby już w znacznej mierze oparta na tych narzędziach ‒ mówi Banaś.
Pozostałe kontrole też mają być „zinformatyzowane”. Banaś nieco wzoruje się w tym przypadku na resorcie finansów, w którym pracował przed przyjściem do NIK. Właśnie rozbudowa instrumentów informatycznych umożliwiła lepsze celowanie kontroli służb skarbowych i szybsze znajdowanie nieprawidłowości. NIK ma tę ścieżkę powtórzyć.
‒ Dziś kontrola wygląda tak, że przychodzą nasi kontrolerzy do jakiejś instytucji i proszą o papiery, które potem miesiącami analizują. Po zmianach będą mogli po prostu wpiąć się w systemy kontrolowanej instytucji i poinformować ją, że właśnie jest kontrolowana. W ten sposób nie będą musieli polegać tylko na tym, co dostarczą im kontrolowani urzędnicy, a sam proces znacznie przyspieszy ‒ twierdzi jeden ze współpracowników Mariana Banasia.
Pytanie, na ile te zmiany okażą się realne. Przynajmniej część z nich może wymagać zmian ustawowych. Sama NIK chciałby uzyskać uprawnienia prokuratorskie, by nie polegać wyłącznie na resorcie Zbigniewa Ziobry. Ale izba jako taka nie ma inicjatywy ustawodawczej, więc musiałaby prosić o pośrednictwo parlamentarzystów. ‒ Propozycje będą analizowane, ale zapewne bez pozytywnego rozstrzygnięcia ‒ mówi Krzysztof Sobolewski z PiS.
Banaś jest z PiS w konflikcie po tym, jak zostały ujawnione wątpliwości wobec jego oświadczenia majątkowego, zwłaszcza w kontekście krakowskiej kamienicy zamienionej na hotel na godziny (co ujawnił „Superwizjer” TVN).
W NIK planowane jest też zwiększenie liczby samych kontrolerów. Dziś, jak słyszymy, NIK liczy ok. 1,7 tys. pracowników, z czego ok. 60 proc. to kontrolerzy, a reszta to administracja i obsługa. Marian Banaś chce zmienić te proporcje na 80 do 20 proc. na rzecz kontrolerów. Intensywne nabory w uproszczonej procedurze (o czym pisaliśmy w DGP) mają ruszyć jesienią.
W DGP ujawniliśmy także, że częstym gościem w siedzibie NIK jest Jakub Banaś, syn Mariana. To budzi niepokój części pracowników tej instytucji. Jak twierdzą, młodszy Banaś może mieć pośredni wpływ na funkcjonowanie instytucji czy decyzje kadrowe. ‒ Nie jest zatrudniony, jest doradcą społecznym bez wynagrodzenia i gratyfikacji. Bywa tu rzadko. Nie ma dostępu do podejmowania decyzji, ale ma doświadczenie w zarządzaniu, konsultacje są jak najbardziej wskazane i nie powinny budzić wątpliwości ‒ odpowiada na te zarzuty Marian Banaś.