Czy minister Sikorski powinien być też na prezydenckiej pensji? Według szefa naszej dyplomacji dzięki Kancelarii Prezydenta pracy mu nie brakuje. W TVN24 powiedział, że co kilka dni ma jakąś sprawę, z której "musi się tłumaczyć za granicą".
Pewne jest jednak, że minister spraw zagranicznych miejsca pracy zmienić by nie chciał. Uważa bowiem, że Kancelarii Prezydenta "brakuje profesjonalizmu i koordynacji". "To dlatego nie jesteśmy entuzjastami tak ofensywnego angażowania się prezydenta w sprawy zagraniczne" - podkreślił.
Ten brak profesjonalizmu po raz kolejny, według Sikorskiego, widać było po rozmowie Kaczyńskiego z Obamą. Według prezydenckiego ministra ds. międzynarodowych Mariusza Handzlika Obama poinformował, iż projekt tarczy antyrakietowej będzie kontynuowany. Od razu zdementowali to wszyscy zainteresowani: sztab Obamy, on sam, prezydent Kaczyński i prezydencki minister Michał Kamiński. Ale oświadczenie prezydenckiego pałacu i tak poszło w świat.
>>>Barack Obama inaczej pamięta rozmowę z Kaczyńskim
Sikorski musiał się z niego tłumaczyć "na bardzo wysokim szczeblu" amerykańskiemu Departamentowi Stanu. W TVN24 zwrócił też uwagę, że największe światowe serwisy informacyjne, zamiast podkreślać fakt, że Obama dzwonił do Polski dwa razy - do prezydenta i premiera, zajmują się tym, kto mija się z prawdą. "To był zgrzyt na dzień dobry, a pierwsze wrażenia się liczą" - powiedział.
>>>Ekipa Obamy sprząta po słowach prezydenckiego pałacu
Sikorski uspokoił jednak, że to całe zamieszanie nie powinno raczej wpłynąć na zapowiadaną wizytę nowego prezydenta USA w naszym kraju. Co najwyżej Obama przez jakiś czas nie będzie dzwonił do Polski.
>>>Obama przyleci do Polski wiosną
Sikorski nie musiał się za to tłumaczyć przed Amerykanami ze słów posła PiS Artura Górskiego, który mówił w Sejmie o końcu cywilizacji białego człowieka po wyborze Obamy na prezydenta. "Departament Stanu żyje w błogiej ignorancji faktu istnienia posła Górskiego" - powiedział Sikorski.