"Patrzę na te decyzje z niesmakiem" - mówi Śledzińska-Katarasińska. Rada nadzorcza TVP zawiesiła w piątek na trzy miesiące dotychczasowy zarząd TVP z Andrzejem Urbańskim i powołała na p.o. prezesa Piotra Farfała. Zawieszony zarząd nie zamierza ustępować, bo - jak tłumaczy - po piątkowej rezygnacji sekretarza rady Janusza Niedzieli nie mogła ona podjąć takiej decyzji.
Zdaniem Śledzińskiej-Katarasińskiej, poczynając od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, poprzez rady nadzorcze, zarządy TVP oraz Polskiego Radia "to była partyjna układanka PiS, Samoobrony i LPR".
"Rok było potrzeba LPR i Samoobronie, żeby się zorientować, że jakby nie tylko nie rządzi PiS, ale i siła spada, i poparcie spada. Więc zaczęli hasać. Bo są to ludzie nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego. To takie memento dla wszystkich innych ewentualnie przyszłych zarządców tymi mediami, by jednak na pierwszym miejscu stawiali kompetencje i kwalifikacje" - zaznaczyła.
"Mnie naprawdę nie interesuje, kto kogo zamienia, nie mam zamiaru wypowiadać się za nikim, ani z zawieszonego zarządu, ani z tego rzekomego nowego. To jest po prostu chore od podstaw. Trzy lata temu wprowadzono tego wirusa, no i tak to się skończyło" - powiedziała posłanka PO.
Według Śledzińskiej-Katarasińskiej, gdyby w lipcu zostało odrzucone weto prezydenta do przygotowanej przez PO nowelizacji ustawy medialnej, to dzisiaj "mielibyśmy zarządy z jawnych konkursów, fachową a nie polityczną Krajową Radę".
"Raz już zabrakło wyobraźni większości parlamentarnej, to ja nie potrafię powiedzieć, czy w ogóle jakakolwiek próba zreformowania tych mediów przyniesie efekt. Bo jeżeli to od startu ma być przedmiotem targów - kto, ile, gdzie, jakich miejsc - to zawsze takie targi się kończą tak jak właśnie teraz" - podkreśliła.