"Jeżeli PiS chce być poważnym partnerem w walce z kryzysem, to nie może być tak, że teoretycznie potencjalny premier nie jest na takiej debacie" - grzmiał minister. Zburzył też swój wizerunek człowieka opanowanego, bo kiedy wypowiadał swoją kwestię, w profesorskim geście uniósł wskazujący palec, po czym uderzył ręką w stół. "Przepraszam, uniosłem się" - zreflektował się na moment, ale potem kontynuował atak.
>>>Przeczytaj więcej o debacie w sprawie kryzysu
"Widać kurs zmiany wizerunku był zbyt krótki. Trzeba się jeszcze trochę nauczyć, żeby móc mówić o ekonomii i gospodarce. Tydzień w Klarysewie ewidentnie nie wystarczył, żeby pan prezes mógł się czuć komfortowo, mówiąc z tej trybuny w tych sprawach. Musimy wspólnie pracować, ale musi być z kim! Gdybyście wrócili do władzy, czego nie daj Bóg, to nie będziecie mogli tak dryfować jak przez te dwa tłuste lata. Więc przygotujcie się trochę" - atakował Rostowski.
PiS nie chciało pozostać dłużne. Kiedy minister Rostowski wyszedł z sali, prowadzący obrady wicemarszałek Krzysztof Putra zaczął pouczać, że minister lub jego przedstawiciel powinien być obecny do końca debaty o kryzysie. Ale strzał był niecelny. Szef resortu finansów wkrótce na salę wrócił i wytłumaczył marszałkowi, że cały czas debacie przysłuchuje się jego zastępca. Zaś on musiał na chwilę wyjść. "Musiałem zrobić przerwę techniczną, pan marszałek rozumie" - mówił Rostowski.
Oburzona nieobecnością prezesa PiS jest Platforma Obywatelska. "To przykre, że w tak ważnej sprawie, która powinna gromadzić wszystkich zainteresowanych wyjściem z trudnej gospodarczej sytuacji, zabrakło szefa największej i najważniejszej partii opozycyjnej" - mówi poseł Grzegorz Dolniak. I zaznacza: "Jeżeli pan prezes tak gorąco namawiał do spotkań, do wymiany poglądów, do debaty w tej sprawie, to powinien w niej uczestniczyć. Nieobecność świadczy o rzeczywistych intencjach".
Nieobecność Jarosława Kaczyńskiego krytykował również SLD. "Jarosław Kaczyński nie chce angażować się w rozwiązywanie problemów. On chce jedynie się kłócić i walczyć. Jego nieobecność jest symboliczna. Oznacza, że po prostu nie ma nic do powiedzenia w sprawie kryzysu, i że nie potrafi się w tej sytuacji zachować" - mówi szef SLD Grzegorz Napieralski.
Wygląda więc na to, że po tej debacie skończył się język miłości między PiS, a PO. Bo posłanka Jolanta Szczypińska bardzo krytycznie oceniła wystąpienie Rostowskiego. "Wypowiedź ministra Rostowskiego niczego nie wniosła. Bo minister nie przedstawił żadnych konkretnych działań, które zamierza podjąć rząd, aby przeciwdziałać kryzysowi. A za to cały czas atakował politycznie. Nikt z nasz nie dowiedział się niczego nowego. Więc szkoda czasu pana prezesa na coś takiego" - mówi posłanka PiS. I kwituje: " Mała strata, krótki żal".