Nawrocki podkreślił w opublikowanym w środę wywiadzie dla gazety, że IPN to obecnie "dobrze naoliwiona maszyna, zatrudniająca wybitnych specjalistów w wielu dziedzinach: historyków i archiwistów, ale też edukatorów, naukowców, archeologów czy genetyków".

Reklama

Jak zauważył, "każde szanujące się państwo prowadzi dziś aktywną politykę historyczną, nawet jeśli niechętnie się do tego przyznaje". - Likwidacja IPN i rezygnacja przez Polskę z aktywności w sferze wypełnianej do tej pory przez Instytut też byłyby formą polityki historycznej, tyle, że najgorszą z możliwych. Państwa, które liczą się na świecie. Potrafią skutecznie opowiadać swoją historię, i jest to opowieść w miarę spójna, niezależnie od tego, kto w danym momencie jest u władzy - powiedział Nawrocki.

Według niego na zrealizowaniu postulatu lewicy o likwidacji IPN zyskaliby "ci wszyscy, którzy nie widzą polskiej racji stanu i są gotowi szkodzić Polsce dla swoich partykularnych interesów czy na skutek osobistych obciążeń".

Z pewnością (z likwidacji IPN) ucieszyliby się władcy Kremla - likwidacja IPN wpisałaby się w ich działania na rzecz wygumkowania prawdy o sowieckim totalitaryzmie. Ale mam wrażenie, że z ulgą odetchnąłby też rząd w Berlinie, dla którego jesteśmy partnerem trudnym, bo przypominającym o nierozliczonych zbrodniach niemieckiego nazizmu i braku należytego zadośćuczynienia dla Polski za II wojnę światową - dodał Nawrocki.