Ziobro, który ma kłopoty z mówieniem, na początku przeprosił za swój głos, wyjaśniając, że to wynik poważnej operacji, którą przeszedł. - Państwo słyszycie, jest trochę inny niż zwykle, ale jest to rezultat operacji, którą niedawno przeszedłem, przerwałem aktualnie terapię po operacji, żeby tutaj do państwa z daleka przyjechać - tłumaczył Ziobro.

Reklama

"Realizacja politycznego zamówienia"

Odniósł się do akcji służb, które badają wykorzystanie środków z Funduszu Sprawiedliwości. Od rana w różnych miejscach kraju odbyły się przeszukania. Funkcjonariusze ABW weszli m.in. domu byłego szefa resortu sprawiedliwości. - Wszystkie te działania mają charakter bezprawny i są realizacją politycznego zamówienia Donalda Tuska i Adama Bodnara - uważa Ziobro.

Złamano moje prawa, jako osoby, która jest właścicielem budynku, we którym dokonuje się przeszukania - powiedział były minister. Dodał, że każda osoba w takiej sytuacji ma prawo zapoznać się z postanowieniem prokuratora o zakresie przeszukania, ma prawo usłyszeć żądania wydania konkretnej rzeczy, ma prawo - jeśli jest nieobecna - poprosić o udział konkretnej, godnej zaufania osoby, która by towarzyszyła w czasie i "umożliwić wejście takie, które nie będzie związane z niszczeniem budynku".

Reklama

Uprawnienia "rażąco i celowo złamane"

Jak podkreślił, wszystkie te uprawnienia w jego przypadku zostały "rażąco i celowo złamane". - Prowadzący operację doskonale wiedzieli, ze nie ma mnie w domu z przyczyn niezależnych - powiedział.

Nazwał operację prowadzoną w jego domu "spektaklem bezprawia". Dodał, że "nie ulega żadnej wątpliwości" iż prowadzący tę operację, "którzy się do niej dobrze przygotowywali" doskonale wiedzieli że nie ma go w domu z przyczyn od niego niezależnych. - Wszyscy państwo wiecie, że przeszedłem niedawno bardzo ciężką operację, było to udokumentowane zdjęciem publicznym, więc nie trzeba było być geniuszem ani mieć szczególnych uprawnień operacyjnych ABW, aby ustalić gdzie jestem obecnie - powiedział Ziobro.

"Chciano zorganizować przedstawienie"

Reklama

Ziobro stwierdził, że nie skontaktowano się z nim, ponieważ "chciano zorganizować przedstawienie". - Tylko jest to przecież spektakl bandytyzmu i bezprawia, za które kiedyś określone osoby poniosą odpowiedzialność - podkreślił. Jak dodał, choć jest daleki od pełni sił, to wrócił, żeby wspomóc mecenasa i "dać też odpór kłamstwom, które pojawiły się w opinii publicznej".

Rzekomo moja rodzina była proszona o kontakt ze mną, by udostępnić klucze bądź wejście do tego domu. Otóż moja rodzina nie dysponuje kluczami, moja rodzina nie była proszona o udostępnienie dostępu do tego domu i o kontakt ze mną przede wszystkim - oświadczył Ziobro.

Polityk ocenił, że funkcjonariusze ABW oraz prokuratorzy mogli skontaktować z nim telefonicznie, ponieważ, jak mówił, nie zmienił numeru telefonu i jest on taki sam jak ten, który miał, gdy był prokuratorem generalnym. - Ten numer jest w sekretariacie ministra sprawiedliwości Adama Bodnara - mówił Ziobri.

Mimo to nie wkręcono do mnie numeru, który pozwoliłby wejść tym ludziom do domu w sposób cywilizowany przez drzwi, bez ich wyłamywania jak złodzieje i prowadzić czynności zgodnie z prawem, z osobą przeze mnie wyznaczoną jako godną zaufania - zaznaczył Ziobro.

Według niego, to wszystko jest politycznym spektaklem bezprawia i "pokazem niemocy Donalda Tuska po 100 dniach niewypełnionych 100 obietnic, które miały być zrealizowane".

Chodziło o teatr. Teatr jest. A prawda o tym, że rzekomo moja rodzina miała się kontaktować ze mną i myśmy odmawiali dostępu tutaj do domu jest taka, jak twierdzenie, że symuluję chorobę nowotworową i nie miałem niedawno ciężkiej operacji nowotworu przełyku - zakończył Ziobro.