Przyjęcie specjalnej uchwały w sprawie sowieckiej agresji zaproponował klub PiS. Jednak tekst, który przedstawił, nie spodobał się pozostałym partiom. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski uznał, że jest on zbyt agresywny, i zaproponował własną, nieco łagodniejszą wersję. Oba teksty w mocnych słowach potępiają zbrodnie dokonane na polskich oficerach i ludności cywilnej, oba potępiają manipulowanie historią. PiS domaga się jednak, by Sejm wyraźnie zobowiązał rząd do podjęcia działań przeciwdziałających fałszowaniu historycznej prawdy oraz gloryfikowaniu Stalina i ZSRR.
O tym jednak Stefan Niesiołowski nie chce nawet słyszeć. "Pan marszałek ma zupełnie inną wizję" - mówi rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jak dodaje, Niesiołowski nie chce się zgodzić, by w uchwale Niemcy i ZSRR w równym stopniu zostały uznane za odpowiedzialne za wybuch II wojny światowej. "Nie chce też, by zbrodnia w Katyniu została nazwana przez nas ludobójstwem, a to rzecz dla nas podstawowa" - relacjonuje Błaszczak.
Niesiołowski przyznaje, że rzeczywiście nie uznaje Katynia za ludobójstwo. "To była zbrodnia wojenna, ludobójstwo to jest zagłada narodu" - tłumaczył nam wczoraj wicemarszałek.
>>> Niesiołowski: Katyń nie był ludobójstwem
PiS zamierza upierać się do końca, a winę za fiasko rozmów zrzuca na Niesiołowskiego. "Mediatorem w tej sprawie powinna być osoba, która w Sejmie wszystkim kojarzy się ze zgodą. A pan marszałek? Bardziej zacietrzewionego polityka w Polsce przecież nie ma" - mówi jeden z ważnych posłów PiS.
Pozostałe kluby parlamentarne nie zgłaszają jednak takich zastrzeżeń. "Jako SLD doszliśmy w tej sprawie do porozumienia z panem marszałkiem i koalicją PO-PSL. Można powiedzieć, że kompromis już jest. Teraz albo PiS to zaakceptuje, albo uchwały nie będzie, moim zdaniem wcale nie jest ona zresztą konieczna" - mówi Tadeusz Iwiński z SLD i przypomina, że już w uchwale dotyczącej 1 września potępiono wkroczenie armii sowieckiej do Polski w 1939 r.