Tylko w piątek z XV-wiecznego inkaskiego miasta-warowni, położonego na wysokości 2100-2500 metrów n.p.m., peruwiańskie i amerykańskie helikoptery ewakuowały 1277 osób. Dzień wcześniej uratowano 1414 turystów, w tym czterech Polaków. W trakcie całej akcji ratunkowej helikoptery przewiozły z Machu Picchu do Cuzco około 4 tys. osób.
Turyści, przewodnicy, tragarze, oraz pracownicy hotelów i restauracji zostali uwięzieni w najsłynniejszym mieście Inków i jego okolicach, gdy spowodowane ulewnymi deszczami lawiny błotne oraz wezbrane wody rzeki Urubamba uszkodziły jedyną prowadzącą w te rejony wysokogórską linię kolejową i linię elektryczną.
Peruwiańskie władze szacują, że naprawa linii kolejowej zajmie co najmniej siedem tygodni. Pieszy szlak prowadzący do Machu Picchu także został ze względów bezpieczeństwa zamknięty. Obecnie można się tam dostać tylko drogą powietrzną.
Przyniesie to znaczne straty gospodarce Peru, bowiem Machu Picchu jest najważniejszą w tym kraju atrakcją turystyczną. W 2008 r. odwiedziło ją 858,2 tys. osób, przy czym każdy obcokrajowiec zapłacił za wstęp 43 dol.
"Sektor turystyczny mocno na tym ucierpi, podobnie jak okoliczni mieszkańcy, którzy przez dwa miesiące nie będą mieli pracy" - powiedział Bartolome Campana, prezes Peruwiańskiej Izby Handlowej. Organizacja ta wyliczyła, że tylko wskutek odwołanych rezerwacji hotelowych peruwiański sektor turystyczny traci codziennie 500 tys. dol.