Kobieta systematycznie zatrudniała młode dziewczyny z Polski do sprzątania oraz opieki nad dziećmi. Według prokuratury, przemocą zmuszała je do niewolniczej pracy. Choć miały zarabiać po 10 tysięcy koron miesięcznie (ok. 4 tys. złotych), co i tak na warunki szwedzkie jest niską pensją, to w praktyce nie dostawały wynagrodzenia lub płacono im średnio tylko 8 koron dziennie (ok. 3 złotych).

Polki przebywały w ciasnej garderobie w mieszkaniu w podsztokholmskiej gminie Solna, przez co cały czas były pod kontrolą pracodawczyni.

"Dziewczyny liczyły na to, że w końcu odzyskają obiecane im wynagrodzenie, przynajmniej 10 tysięcy koron. Polki, które nie chciały słuchać poleceń, poddawane były różnym formom przemocy, w tym goleniu głów" - pisze szwedzki dziennik "Metro".

Z kolei "Expressen" dodaje, że Polki były również zmuszane do kradzieży dla "swojej pani" luksusowej odzieży z drogich sklepów. Kobieta żyła ponad stan kosztem polskich niewolnic - podsumowuje gazeta.

Podejrzanej może grozić nawet do 10 lat więzienia. Przestępstwo zostało zakwalifikowane jako "bezwzględny handel ludźmi oraz niewolnictwo".

"Obecnie w tym paragrafie mieści się również praca przymusowa" - mówi prokurator Marie Lind-Thomsen.

Historia opisana przez szwedzkie media znana jest polskiemu konsulowi w Sztokholmie. "Nie mogę zdradzić szczegółów, jednak skoro ujawniły to media, mogę powiedzieć, że pomagaliśmy w tej sprawie" - mówi Radomir Wojciechowski, kierownik wydziału konsularnego ambasady RP w Sztokholmie.

"Najważniejsze, że jedna z Polek zdecydowała się mówić w tej sprawie. Jej finał to również dowód, że zmienia się szwedzka policja, która zaczyna poważnie traktować tego typu sprawy" - dodaje konsul.













Reklama