Na ulicach Biszkeku, stolicy Kirgistanu, starło się kilkaset osób. Na krewkich Kirgizach nie zrobiły wrażenia oddziały policji konnej, które w każdej chwili były gotowe do szarży. Wielkie polityczne emocje wzięły górę.
Przeciwnicy prezydenta oskarżają go o korupcję i żądają, żeby ustąpił. Głowa państwa mówi, że opozycja próbuje bezprawnie przejąć władzę. A na dodatek grozi rozwiązaniem parlamentu.
Gaz łzawiący i policyjne pałki nie uspokoją emocji na długo. Pewnie wkrótce znów dojdzie do ulicznych zadym.