Sam na coś takiego na pewno by się nie zdecydował, myślę, że pchnął go do tego brak pieniędzy - mówi dziennikarzom "Komsomolskiej Prawdy" matka młodego mężczyzny, Natalia Szemet. - Wania utrzymuje nie tylko siebie, ale też mnie i dwuletniego braciszka - cytuje jej słowa "Super Express".
21-latek mieszka w Zaporożu. Kiedy wyjeżdżał do Łucka, gdzie uderzył Bronisława Komorowskiego jajkiem, matce powiedział, że jedzie do pracy. - Obiecał, że wróci w poniedziałek, bo kolejny remont ma umówiony po sąsiedzku. Dzwoniłam do niego w niedzielę, ale nie odbierał komórki. Jednak jego najlepszy przyjaciel powiedział, żeby się nie martwiła, bo z Wanią jest wszystko w porządku i po prostu odpoczywa w innym mieście - opowiada matka "zamachowca".
Natalia Szemet podejrzewa, że za atak na polskiego prezydenta obiecano mu dobrze zapłacić. Ukraińska partia nacjonalistów "Swoboda" zapewnia, że nie ma z tym atakiem nic wspólnego.
Iwan Szemet został już zwolniony z aresztu. Za swój czyn odpowie jak za chuligański wybryk. Grożą mu za to trzy lata więzienia.