W ukraińskim rządzie wyrosła gruzińska kolonia. Ludzie dawnego prezydenta Micheila Saakaszwilego - z nim samym na czele - mają pomóc Ukrainie przetrącić kręgosłup korupcji i przenieść nad Dniepr zakaukaskie doświadczenia w budowaniu państwa przyjaznego obywatelom i przedsiębiorcom.

Reklama

W poniedziałek na stanowisko zastępcy prokuratora generalnego Ukrainy mianowano Dawita Sakwarelidzego. 43-letni wykształcony w Japonii i USA Gruzin w latach 2009–2012 pełnił analogiczną funkcję w swojej ojczyźnie. Kontynuował tam reformę wymiaru sprawiedliwości, m.in. przeprowadzając lustrację ograniczającą możliwość pełnienia funkcji w prokuraturze byłym komunistom i współpracownikom sowieckich służb specjalnych. Dokończył też dzieła wymiany prokuratorów. Między 2003 a 2012 r. ich ogólna liczba zmniejszyła się z 1500 do 350.

W zeszłym roku zapytaliśmy obecnego posła Jehora Sobolewa, czy tak drastyczne cięcia nie wpłyną na profesjonalizm urzędników.

- Sami bylibyście lepszymi prokuratorami. Może się nie znacie na naszym prawie, ale przynajmniej jesteście uczciwi. Naszych "profesjonalistów" powinniśmy się raczej obawiać, niż ich chronić - odpowiedział Sobolew, który stoi dziś na czele parlamentarnej komisji ds. zapobiegania korupcji. Na Ukrainie problemy z sędziami i prokuratorami przypominają sytuację z Gruzji sprzed rewolucji róż, która dała władzę młodej ekipie libertarian pod wodzą Saakaszwilego. Patologie wyrosły zwłaszcza w czasach prezydentury Wiktora Janukowycza - sędziowie na telefon, procesy polityczne, handel wyrokami i stanowiskami sędziów.

Dlatego Ukraińcy oczekują nie ewolucji, ale rewolucji w wymiarze sprawiedliwości. Sakwarelidzemu ma w niej pomóc wiceminister sprawiedliwości Gia Gecadze, który w Gruzji był krótko wiceszefem tego samego resortu. Tam cięcia etatów umożliwiły podwyżki dla ocalałych prokuratorów, co zmniejszyło pokusę przyjmowania łapówek. - Zaczęliśmy płacić nawet po 20 tys. dol. śledczym zajmującym się sprawami, w które byli zamieszani milionerzy. Proszę sobie wyobrazić, jak prokuratorzy z pensją w wysokości 400 dol. pracowali w sprawie dotyczącej 3 mln - tłumaczył Sakwarelidze na antenie ukraińskiego 5 Kanału.

Przybysze z Kaukazu Południowego opanowali też Państwową Służbę Rejestracyjną. Jej szefem jest były minister sprawiedliwości Gruzji Dżaba Ebanoidze, a zastępuje go Giorgi Ciklauri, który nad Kurą pracował w analogicznej instytucji. Ukrderżrejestr łączy funkcje polskich urzędów stanu cywilnego z Krajowym Rejestrem Sądowym. Ebanoidze i Ciklauri, zgodnie z decyzją władz, mają uprościć system rejestracji, a także czuwać nad likwidacją oddzielnego Ukrderżrejestru i włączeniem go do struktury resortu sprawiedliwości.

Wzrostowi mizernego obecnie poważania dla państwa ma też sprzyjać reforma milicji. Wkrótce niereformowaną od czasów sowieckich strukturę, której wskaźniki zaufania mieszczą się w granicach błędu statystycznego, ma zastąpić zbudowana na wzór europejski policja. Drogówka docelowo zostanie - tak jak niegdyś w Gruzji - całkowicie rozwiązana. W Kijowie już trwa nabór zupełnie nowych ludzi do służby patrolowej, która ma ją zastąpić. Rotacja etatów i zdecydowanie wyższe pensje dla nowego naboru mają wykorzenić korupcję. Nad zmianami czuwa wiceszefowa MSW Eka Zguladze, która u siebie pełniła identyczną funkcję.

Reklama

Z kolei resort ochrony zdrowia, inna korupcyjna stajnia Augiasza, przypadł Aleksandremu Kwitaszwilemu. A nad całością reform ma czuwać sam Saakaszwili, formalnie jako przewodniczący Międzynarodowej Rady Konsultacyjnej ds. Reform przy prezydencie Petrze Poroszence. Kijów zamierza upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i skorzystać zarówno z reformatorskiego doświadczenia byłego prezydenta, jak i z dobrych kontaktów w USA. Mówi się nieoficjalnie, że Saakaszwili mógłby m.in. czuwać, by ewentualne dostawy amerykańskiej broni nie skończyły się korupcyjnym skandalem.

Nominacja rozgniewała obecne władze w Tbilisi, które oskarżają poprzedniego szefa państwa o nadużywanie władzy.