Handlarze antracytem wydobywanym na okupowanym przez Rosję terytorium Zagłębia Donieckiego otworzyli nowy szlak jego tranzytu do Europy. Węgiel jedzie koleją do portu Ust-Łudze, po czym przez Morze Bałtyckie płynie na Zachód.
Antracyt wydobywany na terenach kontrolowanych przez samozwańcze Doniecką i Ługańską Republiki Ludowe jest wywożony do Rosji i za zgodą jej władz wyposażany w sfałszowane rosyjskie certyfikaty pochodzenia. Następnie drogą morską przez port w Rostowie nad Donem trafiał do państw basenu Morza Śródziemnego albo koleją przez Rosję i Białoruś do Polski i dalej na Zachód. Teraz poznaliśmy trzeci szlak tranzytowy. – Firmy zaczęły korzystać z nowego szlaku przerzutu węgla, przez Ust-Ługę – mówi Maksym Butczenko, pochodzący spod Ługańska dziennikarz ukraińskiego tygodnika „Nowoje wriemia”.
Poszliśmy śladami odkrycia Butczenki. W źródłach w ukraińskiej branży węglowej ustaliliśmy szczegóły. – Historycznie do portu w Ust-Łudze trafiał węgiel z Syberii, ale od końca 2017 r. dzięki dostępowi do bazy danych kolei RŻD obserwujemy regularne dostawy węgla ze stacji Uspienskaja i Gukowo – mówi nasz informator. Obie stacje leżą po stronie rosyjskiej na niekontrolowanym przez Ukrainę odcinku jej granicy. – W ich pobliżu nie ma oficjalnych zakładów wydobywczych. To dowód, że węgiel pochodzi z terenów okupowanych – dodaje nasz rozmówca z Kijowa. Z danych RŻD, do których dotarliśmy, wynika, że w grudniu 2017 r. z Gukowa i Uspienskiej do Ust-Ługi koleje przywiozły 29,7 tys. ton antracytu. Rekordowy pod tym względem był czerwiec 2018 r., gdy dostarczono 91,6 tys. ton.
Reklama
Otwarcie nowego szlaku oznacza, że separatystom i firmom z nimi współpracującym Rostów przestał wystarczać. – W odróżnieniu od tego portu, który może przyjmować statki o wyporności nieprzekraczającej 5 tys. ton, Ust-Ługa przyjmuje nawet kontenerowce, co pozwala wysyłać towar na cały świat – tłumaczy źródło. Z mapy umieszczonej na stronie internetowej firmy Rostierminaługol, która zarządza terminalami przeładunkowymi, wynika, że węgiel z Ust-Ługi trafia do Polski, ale też do Francji, Hiszpanii, Niemiec, Norwegii, Turcji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Brazylii.
Na razie nie udało nam się ustalić, do których z tych krajów trafia surowiec z Zagłębia Donieckiego, a które sprowadzają tą drogą niebudzący wątpliwości antracyt z kopalń syberyjskiego Zagłębia Kuźnieckiego. DGP będzie to badał. Wiemy za to, że koleje RŻD traktują antracyt z Donbasu jako jeden z głównych bodźców rozwoju. Jak pisał branżowy magazyn „RŻD-Partnior”, po zakazaniu przez Ukrainę handlu z DRL i ŁRL w 2017 r. „nie pozostało nic innego, jak przeorientować dostawy węgla w stronę Rosji. Dzięki temu perspektywy dla przewozów kolejowych węgla wyglądają dość optymistycznie” – czytamy.
DGP pisze o procederze od października 2017 r. Nasze artykuły zainteresowały też inne media. Tekst o efektach śledztwa DGP opublikowało „Nowoje wriemia”, kilka materiałów poświęciła im też stacja TVN24. Są też inne skutki. W styczniu Amerykanie obłożyli bohaterów naszych tekstów sankcjami. Możliwe, że to jeden z powodów przykręcenia kurka z antracytem, który trafia nad Wisłę. W tym roku koleją do Polski miesięcznie wjeżdża o 300–350 wagonów, czyli ok. 17–20 tys. ton antracytu mniej niż w 2017 r. Oznacza to utratę przychodów powyżej 20 mln dol. w skali roku.
To efekt działań ambasady Ukrainy w Polsce, rozgłosu medialnego i amerykańskich sankcji – ocenia rozmówca z ukraińskiej branży węglowej. – Każda ukraińska delegacja, która spotyka się z Polakami, jest uczulana przez dyplomatów przygotowujących rozmowy, że powinna poruszyć tę sprawę w dyskusjach ze stroną polską – dodaje źródło dyplomatyczne. Apele przynoszą efekty, chociaż polskie MSZ w odpowiedzi na jedną z not Ukraińców, do której dotarł TVN24, tłumaczyło, że nie da się nic zrobić, bo „przywóz węgla pochodzącego z Ukrainy nie jest objęty zakazami w odróżnieniu od towarów pochodzących z Krymu”.
Sprawą zainteresowała się opozycja. Nowoczesna zorganizowała konferencję w Sejmie, domagała się wprowadzania embarga na antracyt z Donbasu. To trudne, bo embargo można wprowadzić tylko na poziomie UE. A w jednym pociągu są łączone różne transporty: rosyjskiego antracytu z Zagłębia Kuźnieckiego i zrusyfikowanego, czyli tego z Donbasu na rosyjskich papierach. Zyski z handlu tym ostatnim trafiają do kieszeni separatystów i związanych z nimi oligarchów.
Posłowie Adam Szłapka (Nowoczesna) i Krzysztof Gadowski (PO) zapowiedzieli złożenie interpelacji w sprawie antracytu z Donbasu do ministrów energii i dyplomacji. Nowoczesna interpelowała już w październiku, ale z odpowiedzi resortów niewiele wynikało. Gadowski przypomina, że PO czeka na reakcję Komisji Europejskiej na pytania europosła Jarosława Wałęsy, która ma zostać opublikowana do końca sierpnia. Były szef MON Tomasz Siemoniak zdradza, że na początku września politycy PO porozmawiają o antracycie na posiedzeniu gabinetu cieni. – Zorganizujemy konferencję prasową na ten temat. To niedopuszczalne, by przez rok od państwa publikacji władze nic nie zrobiły – mówi Siemoniak.
Do sprawy odniósł się też minister energii Krzysztof Tchórzewski. – Określenie, skąd przyjeżdża, w jaki sposób jest dystrybuowany węgiel, należy do innych służb niż do ministra energii. Dokumenty, które potwierdzają pochodzenie węgla, na bazie których odbiorcy zaopatrują się w węgiel, do tej pory na to nie wskazywały (by do Polski trafiał surowiec z DRL/ŁRL – red.). Widocznie niektórzy nasi dziennikarze potrafią służyć prawie jak służby wywiadowcze – ironizował Tchórzewski. Jego resort w piątkowym oświadczeniu dla PAP powołał się na dane pokazujące znikomy import węgla z Ukrainy. To dowodzi braku zrozumienia problemu, bo antracyt z Donbasu jest ujmowany w bilansie handlu z Rosją.