Znowu mamy do czynienia z prawdziwą opozycją. Friedrich Merz wyraził to jasno w dwóch słowach. Wyobrażenia CDU/CSU nie miały "w ogóle nic" wspólnego z budżetem przedstawionym przez koalicję. (…) To w końcu ponownie utrzymywane różnice między rządem a opozycją nie są na co dzień tak łatwe do zachowania, pokazuje przede wszystkim polityka migracyjna, podobno ubezpieczenie na życie dla AfD. W każdym razie karta płatnicza dla ubiegających się o azyl nadciąga. To zasługa opozycji – pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung" cytowany przez serwis dw.com.

Reklama

Scholz się myli, jeśli wierzy, że rozwiąże ten węzeł gordyjski koalicji. Nawet kiedy budżet będzie gotowy, elektrownie jądrowe zostaną wyłączone, transformacja energetyki nabierze tempa, a świadczenia obywatelskie i płaca minimalna wzrosną, to temu rządowi nie ufa nie tylko wielu ludzi w kraju, ale także członków koalicji. A wymiana ciosów trwa. Jak kraj w obliczu tych kryzysów ma się trzymać razem, gdy jego własny rząd nie ma pojęcia o spójności? – pisze z kolei "Kölner Stadt-Anzeiger" z Kolonii.

SPD oczekiwała od kanclerza waleczność i w debacie na temat budżetu federalnego rzeczywiście ją dostała. Żadnego zwykłego, pozbawionego tonu, trzeźwego odczytania przemówienia, ale nagle swobodne, emocjonalne przemówienie z atakiem na lidera opozycji Friedricha Merza. Rzadko kiedy Olaf Scholz mówił z taką pasją otwartym tekstem. Nie jest to jednak nic więcej niż poza – komentuje "Leipziger Volkszeitung" z Lipska.

Reklama