"Apeluję do polskiego rządu o działania w celu schwytania przestępców, którzy sprofanowali to miejsce, gdzie zostało zamordowanych ponad milion Żydów" - powiedział izraelski premier dziennikarzom przed posiedzeniem rady ministrów. "Ważne jest, aby napis wrócił na swoje miejsce, żeby ochronić miejsce, gdzie zostały popełnione te straszne czyny i zbrodnie" - dodał.

Reklama

Kradzież wywołała oburzenie międzynarodowej opinii publicznej. Prezydent Izraela Szimon Peres powiedział w piątek, że jest "głęboko zszokowany" tym "wstrętnym" czynem. Oburzenie kradzieżą napisu wyraził również m.in. izraelski instytut upamiętniający ofiary Holokaustu Jad wa-Szem.

W sprawie kradzieży policja prowadzi intensywne śledztwo. Badane są trzy hipotezy dotyczące sprawców: pierwsza zakłada prowokację neonazistów, druga kradzież na zamówienie, a ostania zemstę osoby, która pracowała w przeszłości w muzeum. Wykluczona została wersja, że za kradzieżą stoją złomiarze. Policjanci dokładnie przeszukali już okolice byłego obozu. Nic istotnego nie znaleźli.

Historyczny napis znad obozowej bramy został skradziony w piątek nad ranem. Z informacji policji oraz przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau wynika, że kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy byli do niej dobrze przygotowani. Wiedzieli, jak się dostać na teren placówki, w jaki sposób zdjąć symbol, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie kamer monitoringu.

Na osobę, która przyczyni się do znalezienia sprawców i odzyskania zabytku, czeka 115 tysięcy złotych nagrody. O kradzieży poinformowany został Interpol.