Chodzi o Remigiusza Mindę, byłego szefa pierwszej grupy funkcjonariuszy, którzy nie potrafili odnaleźć Krzysztofa i złapać jego porywaczy. To jeden z trzech policjantów, którzy usłyszeli zarzuty "utrudniania śledztwa i niedopełnienia obowiązków służbowych, skutkujących śmiercią człowieka". Grupa Mindy m.in. nie sprawdziła anonimu wskazującego na sprawców, którzy zostali złapani dopiero po śmierci Krzysztofa.

Reklama

DGP potwierdził nieoficjalnie w Ministerstwie Sprawiedliwości, że akt oskarżenia trafi do sądu. "Finalizujemy sprawę nieprawidłowości w pracach policji i prokuratury. Chodzi o wątek dotyczący pierwszej grupy policyjnej. Prowadzimy ostatnie czynności i w ciągu półrocza zakończymy tę sprawę" - przyznał nam Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.

Tymczasem sejmowa komisja śledcza zastanawia się, czy nie zawiesić prac i wznowić je dopiero, gdy zakończy się prokuratorskie śledztwo. "Rozważamy taki wariant" - przyznaje jej przewodniczący Marek Biernacki z PO. "Działaliśmy trochę inaczej niż prokuratura. Badaliśmy kondycję służb państwowych, które nie reagowały prawidłowo na porwanie i śmierć Olewnika" - dodaje Andrzej Dera z PiS. Biernacki mówi, że komisja przygotuje sprawozdanie z tej części działalności. "Ale będziemy na bieżąco minitorować postępy prokuratury" - mówi szef komisji.