To cud, że nikt nie zginął. W Rumunii polski autokar wiozący nastolatki z Lubelszczyzny na kolonie do Bułgarii staranowała naczepa, która odłączyła się od tira, wiozącego arbuzy. Rannych było 12 osób - ośmioro dzieci, dwóch opiekunów i dwóch kierowców.

Reklama

Do kraju wraca dwójka dzieci - jedno z pękniętą żuchwą, drugie z wybitym zębem.

"Obrażenia powstały po uderzeniu arbuzem. Niech to nikogo nie śmieszy. Arbuzy są ciężkie, a po zderzeniu pojazdów poleciały w powietrze jak wyrzucone z procy" - mówił dziennikowi.pl jeden z organizatorów wyjazdu. I dodał: "Na szczęście nie są to urazy zagrażające życiu. Stan większości rannych dzieci jest dobry. Niektóre mają tylko otarcia i siniaki".

Rumuńscy policjanci: Jak kierowca to przeżył?

Wypadek wydarzył się w miejscowości Saliste, w okolicach rumuńskiego miasta Sybin (Sibiu). Polski autokar był sprawny - twierdzi polska policja.

Reklama

Winny jest prawdopodobnie kierowca ciężarówki, bo jechał za szybko. Ale on twierdzi, że to polski autokar zjechał ze swojego pasa.

Jednak rumuńska policja nie ma wątpliwości - kierowca ciężarówki wypełnionej arbuzami stracił kontrolę nad pojazdem. Według szefa miejscowej policji Luciana Tarnu, którego cytuje gazeta "Rondul", padało i droga była śliska, a tir jechał za szybko. Od ciężarówki odłączyła się naczepa i uderzyła w polski autokar. Przód pojazdu jest kompletnie zniszczony. Rumuńscy policjanci nie mogą się nadziwić, że polski kierowca wyszedł z tego żywy, jedynie ze złamaną ręką i nogą.

Reklama

p

Karetki przewiozły rannych do szpitala w Sybinie. Według lekarzy, najpoważniejsze rany odnieśli kierowca i opiekun siedzący z przodu autokaru. Rany dzieci były lżejsze, ponieważ nastolatki siedziały z tyłu i siła uderzenia nie była tam tak duża.

W autokarze było 46 pasażerów. 41 to dzieci od 13 do 17 lat. Jechały na wakacje do Złotych Piasków w Bułgarii. Wyjazd zorganizowało biuro Włóczykij z Lublina. Transport i zakwaterowanie zapewniało biuro Art Tour z Rzeszowa. "Autokar przeszedł odpowiednie badania w Polsce, był sprawny" - zapewnia w TVN24 podinspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji.

"Pozostajemy w kontakcie ze szpitalem i policją" - uspokaja dziennik.pl Tomasz Ogiński z polskiego konsulatu w Rumuni. "Co chwila odbieram telefony od zdenerwowanych rodziców. Mówię im, że nie ma zagrożenia. Że wszyscy przeżyli i ich życiu nic już nie grozi" - dodaje.

Jechać czy wrócić?

Długo nie było wiadomo, ile dzieci pojedzie w dalszą drogę do Złotych Piasków. Nie mogły same podjąć decyzji, czy chcą jechać dalej, czy wrócić do Polski.

"Organizator musi teraz skontaktować się z ich rodzicami. To oni podejmą decyzję. Tyle że chcą porozmawiać z dziećmi. A to wszystko wymaga czasu" - mówi Artur Korszeń, szef biura Art Tour z Rzeszowa. To do tego biura należał nowy, dwuletni autokar rozbity w okolicach Sybina.

"Do autokaru nie mieliśmy najmniejszych zastrzeżeń. Nasze biuro każdorazowo sprawdza pojazdy, nawet do tego stopnia, że jeśli są dopuszczone do ruchu, ale budzą nasze zastrzeżenia, zatrzymujemy je" - mówi nam przedstawicielka biura Włóczykij. "Podróż będzie kontynuowana dzisiaj. Do Złotych Piasków pojadą wszyscy ci, którzy będą chcieli" - dodaje.

Wszelkich informacji o wypadku udziela polska ambasada w Bukareszcie.
tel.: 00 4021 30 82 289