W ramach akcji "Ziemia na krawędzi" aktywiści od prawie dwóch tygodni mieszkają w miasteczku na krawędzi kopalni Jóźwin IIB w Wielkopolsce. O godz. 9:00 zdecydowali się spuścić na linach w dół ogromnego leja. Tutaj, przed pracującą koparką, chcieli usypać z wapna duży napis "stop". Wtedy zainterweniowali pracownicy kopalni i ochroniarze.
"Szarpali nas, kopali, nielegalnie przetrzymywali" - wylicza Jacek Winiarski z Greenpeace'u. W szamotaninie ucierpiał też fotoreporter DZIENNIKA Maksymilian Rigamonti. "Górnicy byli agresywni. Ciągnięcie za pasek aparatu, który wisi na szyi, nie jest przyjemne" - mówi Maksymilian.
Odkrywka należy do kopalni węgla kamiennego "Konin". Jej rzecznik nie ma sobie nic do zarzucenia. "Nie możemy dopuścić, żeby osoby obce chodziły po terenie kopalni między pracującymi maszynami. Taka sytuacja stwarza ryzyko wypadku. Dopiero wtedy byłyby kłopoty" - mówi Radosław Stankiewicz. "Nie ma mowy o pobiciu ekologów. Najwyżej ktoś kogoś popchnął" - dodaje.
Akcją "Ziemia na krawędzi" aktywiści chcą zaprotestować przeciwko opartej na węglu polityce energetycznej rządu i powstrzymać plany budowy kolejnej odkrywki KWB "Konin" w Tomisławicach. Inwestycja może doprowadzić do wyschnięcia jeziora Gopło.