Młodszy inspektor Paweł Wojtunik jest jedną z wielu osób zszokowanych wypłatą nagrody od 10 do ponad 30 tysięcy złotych, które zainkasowali funkcjonariusze CBA za operację przeciwko posłance Beacie Sawickiej.

Reklama

"Rekordową nagrodę 7 tysięcy złotych otrzymał u nas były naczelnik warszawskiego zarządu CBŚ, który nadzorował śledztwo dotyczące korupcji wysokich urzędników w Ministerstwie Finansów oraz dotyczące tzw. układu warszawskiego" - mówi jeden z naszych rozmówców.

"Będzie u nas nagroda w wysokości 30 tysięcy złotych. Ale do podziału dla około 20 funkcjonariuszy, którzy ostatnio znaleźli magazyny wypełnione bronią w Polsce i Włoszech oraz zlikwidowali fabrykę podrabianych papierosów" - zdradza Wojtunik.

"Nie rozumiem, jak to możliwe, że państwo tak różnicuje funkcjonariuszy. Szczególnie, że policjanci ryzykowali życiem. A czym ryzykował funkcjonariusz CBA rozpracowujący posłankę Sawicką?"- pyta szef "polskiego FBI".

DZIENNIK dowiedział się, że funkcjonariuszy CBA wynagrodził ich szef, Mariusz Kamiński. Zdecydował o wypłatach, nie czekając na decyzję sądu, który dwa tygodnie temu nakazał prokuraturze zbadanie, czy CBA, zakładając wnyki na posłankę Sawicką, nie złamało prawa.