Za złamanie zakazu picia na misjach żołnierzom grożą karny powrót do kraju, postępowanie dyscyplinarne, a w skrajnych przypadkach prokuratorskie. Tak było w Iraku, tak jest w Libanie, Czadzie, Kosowie i Afganistanie. W tym ostatnim kraju jesteśmy, jak się okazuje, najbardziej purytańskim, przynajmniej oficjalnie, kontyngentem w operacji NATO - pisze "Gazeta Wyborcza".

Reklama

"Dowództwo operacji ISAF (sił NATO w Afganistanie) zezwala na wypicie alkoholu w rozsądnych ilościach. Żołnierz po służbie może wypić dwa piwa lub lampkę wina w określonych godzinach i miejscu" - mówi mjr Mirosław Jędrzejowski z Dowództwa Sił Połączonych NATO.

Jednak poszczególne kontyngenty mają prawo wprowadzać własne przepisy. I tak amerykańscy żołnierze mogą wypić piwo, jeśli nie przebywają akurat w bazie bojowej, lecz np. na terenie bazy dowództwa ISAF w Kabulu. Na dozwoloną przez ISAF dawkę alkoholu mogą sobie codziennie pozwolić Niemcy, Holendrzy, Duńczycy czy Francuzi.

"Nam nikt by nawet nie sprzedał piwa" - mówi polski podoficer, który wrócił z Afganistanu. "W Bagram ci, którzy dobrze znali angielski, przebierali się w amerykański mundur albo prosili o zakup Amerykanina. Jak w przedszkolu" - dodaje.