"Wiemy, że obydwaj od pewnego czasu obserwowali kasę jednej ze spółdzielni mieszkaniowych w Lublinie" - relacjonuje rzecznik komendanta wojewódzkiego policji Janusz Wójtowicz. Dzięki poświęconemu czasowi poznali zwyczaje pracowników. Zawsze w południe kasjerka wychodziła na obiad. A okienko kasowe miało wadę - nie domykało się. "Postanowili wykorzystać ten fakt. Specjalnym chwytakiem sięgnęli do kasy, aby wyciągnąć pieniądze" - tłumaczy Wójtowicz.
>>>Kradł pieniądze z kościelnej skarbonki
Operacja szła doskonale do momentu, gdy kasjerka niespodziewanie wróciła. Najprawdopodobniej zapomniała jakiegoś drobiazgu. W reklamówce złodzieje mieli już 6 tysięcy ”wyłowione” z kasy. Gdy uciekali, w pośpiechu rozerwali reklamówkę. Jej resztki porzucili.
>>>Złodziej-erotoman włamał się do sklepu
"Gdy pojawiliśmy się na miejscu, przyjrzeliśmy się reklamówce. Okazało się, że jest w niej namiar na jakąś osobę. Kogoś, kto odbierał buty z naprawy" - mówi Wójtowicz. Policjanci poszli tym śladem i trafili w dziesiątkę. Już po dwóch godzinach od napadu zatrzymali 19-latka, którego rozpoznała pracownica spółdzielni. W chwilę później wpadł jego wspólnik. "Odzyskaliśmy również 300 złotych, które zdążyli zabrać" - mówi Wójtowicz. Złodzieje mają jednak nieco szczęścia: nie trafili za kratki. Sąd zdecydował, że wystarczy im jedynie policyjny dozór.