Dwóch złodziei z Łęcznej z pewnością jest bliskich podium. Swój napad na kasę spółdzielni mieszkaniowej doskonale zaplanowali. Wiele godzin poświęcili na plan operacji, która miała ich szybko wzbogacić. Dlatego zaatakowali w ostatnich dniach marca, gdy ludzie tradycyjnie wpłacali gotówkę do kasy. Wypatrzyli, że kasjerka ma przerwę w południe, gdy idzie zjeść obiad. Co więcej - okienko kasy od dawna się nie domykało, co postanowili wykorzystać.

Reklama

"W ten poniedziałek przez szparę włożyli specjalny chwytak, którym sięgnęli do kasy. Zdążyli wyjąć 6 tysięcy złotych" - opowiada Janusz Wójtowicz z lubelskiej policji. Na tym jednak skończyło się ich szczęście. Raz, że kasjerka wróciła wcześniej, gdyż zapomniała jakiegoś drobiazgu. Dwa, że uciekając w panice rozerwali reklamówkę do której ładowali utarg. Gdy policjanci pojawili się na miejscu przyjrzeli się dokładnie strzępom torby. Znajdowała się na nich karteczka z imieniem, nazwiskiem i adresem mieszkańca Łęcznej. Funkcjonariusze poszli tym tropem i był to strzał w dziesiątkę. Okazało się, że to adres 19-letniego początkującego bandyty, którego rozpoznała kasjerka.

Podobnie rezolutnym przestępcą okazał się 28-latek z Nigerii, od kilku lat mieszkający w Polsce. Prawdopodobnie uznał, że skoro jego metoda na szybkie pieniądze sprawdzała się w rodzimym kraju to zadziała również w Polsce. Blisko 2-metrowy, czarnoskóry mężczyzna najpierw robił drobne zakupy w małych sklepach, na stacjach benzynowych. Po kilkunastu minutach wracał: już w kominiarce i z bronią w ręku żądając wypłacenia utargu.

"Przeglądając monitoring trudno nie było połączyć potężnego, czarnoskórego klienta z czarnoskórym sprawcą" - tłumaczą policjanci. Gdy dwa miesiące temu został zatrzymany wyznał, że napadał bo miał spore długi. To tłumacznie niewiele mu pomogło: trafił za kratki.

Z podobnym przypadkiem spotkali się niespełna dwa tygodnie temu policjanci z województwa lubuskiego. Zamaskowany i uzbrojony mężczyzna napadł na oddział banku w jednym z małych miast województwa. Groźnym głosem zażądał opróżnienia przez kasjerów sejfów. "W tym momencie jeden z bardziej opanowanych pracowników krzyknął: Iksiński, co se jaja robisz!" - relacjonuje funkcjonariusz. Bandyta był tak zdumiony, że wypuścił z ręki broń. Salwował się ucieczką. Niewiele mu ona dała, gdyż po chwili odwiedzili go policjanci.Okazało się, że kasjer idealnie rozpoznał go po głosie.

Te trzy przypadki miały miejsce zaledwie w pierwszym kwartake 2009 roku. Policjanci przyznają swoim szefom nagrodę ”Złotej Pały” za najgłupszą decyzję. Ich śladem mogliby pójść przestępcy i przyznawać tytuł ”Złotego Kajdanu”. Trzymamy kciuki, aby szybko znaleźli się tacy, który swoim wątpliwym sprytem przebiją trójkę handlarzy narkotyków, którzy kariery zakończyli w 2007 roku. Ci wjechali na przejście granicznie na pięć minut przed zakończeniem kontroli celnych związanych z przystąpieniem Polski do układu z Schengen. Byli ostatnimi, których samochód został poddany drobiazgowej kontroli. Dzięki temu strażnicy graniczni znaleźli kilkaset pastylek ecstasy i sporo marihuany.