Kierowców jadących wczoraj "trójką" ze Szczecina nad morze przeraził widok furmanki, jaką mogli spotkać pod Goleniowem. Zaprzęg raz jechał poboczem, raz wjeżdżał na asfalt – chociaż w dłoniach woźnicy tkwiły lejce to ewidentnie nie kierował on pojazdem.

Reklama

"Jak nasi dojechali to woźnica był kompletnie rozkojrzany. W zasadzie to koń prowadził. I kierunek, biorąc pod uwagę miejsce zamieszkania woźnicy, był generalnie dobry" - mówi DZIENNIKOWI nadkomisarz Wiesław Zięba z goleniowskiej policji.

Woźnica, 57-letni Edmund D. nie mógł ustać na nogach – i nic dziwnego, alkomat wykazał aż 3,5 promila alkoholu a według literatury fachowej taka ilość wywołuje "senność a nawet możliwość zapadnięcia w śpiączkę". Senny Edmund trafił na izbę wytrzeźwień a konia z zaprzęgniem policjanci przekazali na przechowanie jego znajomemu. Za kierowanie furmanką grozi kara do roku pozbawienia wolności.