Od kilku tygodni pensjonaty w Jastrzębiej Górze były notorycznie okradane. Z pokoi ginęły aparaty fotograficzne i laptopy warte kilka tysięcy złotych. Jedyne, co wiedzieli funkcjonariusze policji, to fakt, że dwóch mężczyzn meldowało się w motelach okazując fałszywe dokumenty. Po rabunkach szybko znikali.
"Wiedzieliśmy jedynie, że złodzieje jeżdżą ciemnozielonym fordem. I takie właśnie auto zatrzymała drogówka w Karwi. Mężczyzna był nietrzeźwy i podawał fałszywe dane" - opowiada Łukasz Dettlaff, oficer prasowy puckiej policji. Przy mężczyźnie, który twierdził, że jest mieszkańcem stolicy, policjanci znaleźli dużą aktówkę. Gdy ją otworzyli, byli pewni, że nieznajomy jest jednym z poszukiwanych - w teczce miał trzy specjalistyczne minikamery, routery, gumowe rękawiczki i taśmy izolacyjne. Ten sprzęt służył im do obserwacji pokoi w pensjonacie.
Wszystko było dokładnie dopracowane, złodzieje przygotowali nawet specjalne podstawki pod doniczki, gdzie ukryli minikamery. Następnie umieszczali je na korytarzach i bacznie obserwowali pensjonariuszy. Kiedy nadchodził odpowiedni moment, po prostu wchodzili do pokoju i wynosili cenny sprzęt.
Bartosz S., który został zatrzymany, znany jest już policji. Mężczyzna trafił na trzy miesiące do aresztu. Funkcjonariusze cały czas poszukują drugiego złodzieja.