Kasjerki, które zamaskowany mężczyzna sterroryzował nożem, podały wystarczająco dużo szczegółów, by policja mogła dojść, o kogo chodzi. Dopadła 37-latka, który z banku w Myszkowie na Śląsku zabrał wszystkie pieniądze. I od razu okazało się, że trzy tygodnie wcześniej w podobny sposób obrabował bank w swojej miejscowości.

Mężczyzna przyznał się do napadów. I wskazał w lesie miejsce, w którym zakopał łup. Policjanci odzyskali niemal wszystkie pieniądze skradzione w Myszkowie. Te z pierwszego napadu rabuś zdążył wydać.

Ślązak był nowicjuszem w "fachu". Nie był dotąd notowany w policyjnych kartotekach. Nie wiadomo jednak, czy sąd weźmie to pod uwagę. Bo prokurator postawił mu zarzut rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia, za co grozi kara od dwóch do 12 lat więzienia.