Polski rząd będzie się starał o 80 mln euro z budżetu Unii Europejskiej na przecięcie Mierzei Wiślanej. Jeśli się uda, w ciągu kilku lat zostanie wykonany przekop, którym mniejsze i większe jednostki będą wpływać z Bałtyku przez Zalew Wiślany do Elbląga. Teraz jest to niemożliwe.

Od dziewięciu miesięcy Rosja blokuje Cieśninę Pilawską, jedyną na razie drogę z zalewu na pełne morze. To przynosi ogromne straty armatorom statków floty pasażerskiej i towarowej. Roboty mają ruszyć już za rok, a ich finał spodziewany jest w 2010 r.

Ale pomysł budzi protesty. Zdaniem części ekologów jego realizacja zagraża przyrodzie. Jak twierdzą, słona woda zaleje wpływającą do zalewu słodką wodę rzek. "Ucierpią ptaki, zniszczone zostaną tarliska śledzi, a zasolenie zalewu spowoduje rozrost glonów uciążliwych dla rybaków"- twierdzi prof. Maciej Gromadzki, ornitolog z Polskiej Akademii Nauk i przewodniczący Wojewódzkiej Rady Ochrony Środowiska, która doradza wojewodzie pomorskiemu.

Z opinią profesora zgadzają się władze Krynicy Morskiej. "Nie należy naruszać ekosystemu" - mówi wójt Krynicy, Adam Ostrowski. "To po pierwsze. Po drugie, przekop nie poprawi naszych stosunków z Rosją, a po trzecie, jeśli zniszczona zostanie przyroda, to turyści do nas nie przyjadą" - dodaje.

"Z całą pewnością nie dojdzie do zniszczenia środowiska naturalnego" - odpowiada mu Stanisław Kochanowski, wójt sąsiedniego Sztutowa. "Przekop tylko pomoże naszemu regionowi ekonomicznie. Ożyje port w Kątach Rybackich, powstaną nowe miejsca pracy, rozbudują się wodne szlaki turystyczne".

Co ciekawe, ekolodzy z międzynarodowej organizacji Greenpeace nie podzielają opinii swoich kolegów roztaczających katastroficzne wizje. "Przyglądaliśmy się tej inwestycji i uznaliśmy, że nie zagraża ona w nadmierny sposób środowisku naturalnemu" - mówi Jacek Winiarski w polskiego oddziału Greenpeace. "Woda w Zalewie Wiślanym i tak jest zanieczyszczona, a ewentualne zasolenie nie spowoduje wielkich strat".

Skąd zatem takie różnice zdań przedstawicieli lokalnych samorządów? Ekolodzy z Greenpeace’u podejrzewają, że decydują względy ekonomiczne. Przekop miałby powstać w Skowronkach, w miejscu, gdzie mierzeja jest najwęższa. Od stałego lądu zostanie więc oderwana żyjąca z turystów Krynica Morska - i właśnie jej władze najgłośniej mówią o zagrożeniu dla przyrody, bo boją się, że letnicy do kurortu nie dojadą. Zaś Sztutowo zostanie na stałym lądzie, dlatego przedstawiciele władz tej gminy nie protestują.











Reklama