Lekarze przygotowują się do zapowiadanego od miesięcy strajku. Domagają się przede wszystkim podwyżek za swą pracę - lekarz powinien dostawać, ich zdaniem, 5 tys. zł brutto, specjalista - o połowę więcej. Ale Ministerstwo Zdrowia pieniędzy dla nich nie ma. I - jak mówi Zbigniew Religa - w tym roku mieć nie będzie.
Służba zdrowia przygotowuje się więc intensywnie do strajku. Ma on objąć co najmniej 300 placówek w całym kraju, ale - jak mówią przedstawiciele związków zawodowych - wciąż przyłączają się kolejne szpitale. Czas mają do dnia strajku.
Lekarze mają nadzieję, że ich protest da do myślenia resortowi zdrowia. Ale ministerstwo żadnych postulatów spełniać nie zamierza. Ma już za to gotowy plan awaryjny. Przede wszystkim - pacjentów kierować będzie się do placówek, które nie będą strajkować. A protestującym - zamiast się polepszyć - jeszcze się pogorszy, bo nie dostaną zakontraktowanych na ten rok funduszy z NFZ, jeśli chorzy pójdą do innych szpitali.
10 maja zacznie się strajk lekarzy. Najpierw - ostrzegawczo - przez dwie godziny będą protestować przeciw niskim płacom. Mają leczyć tylko nagłe przypadki, żadnych planowanych zabiegów ani operacji. Jak nic to nie da, 15 maja demonstrować będą cały dzień.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama